Niemiecka publicystka: W lesie oprócz jeleni i gadów, ukrywają się także ludzie

Niemiecka publicystka: W lesie oprócz jeleni i gadów, ukrywają się także ludzie

Dodano: 
Granica polsko-białoruska, zdjęcie ilustracyjne
Granica polsko-białoruska, zdjęcie ilustracyjne Źródło: PAP / Artur Reszko
Niemiecka publicystka Viktoria Grossmann zajęła się tematem nielegalnej imigracji z Białorusi do Polski.

"W lesie mieszkają nie tylko jelenie, rysie i niezliczone rodzaje ptaków i gadów. W lesie ukrywają się także ludzie. Pochodzą z Syrii, Jemenu, Iraku, Egiptu, Kuby, Senegalu. Dla jednych (Polaków) są nielegalni i stanowią niebezpieczeństwo. Dla innych są zrozpaczonymi ludźmi, którzy mają prawo do azylu lub przynajmniej życia. Tak jest od roku. Od ubiegłej jesieni miejsce lubiane przez amatorów przyrody, turystów i grzybiarzy stało się miejscem, w którym żołnierze, szmuglerzy i uchodźcy oraz ci, którzy chcą świadczyć pomoc humanitarną, wzajemnie się obserwują. To miejsce, które jest testem nie tylko dla mieszkańców, lecz dla całej UE" – pisze Grossmann w reportażu opublikowanym w weekendowym wydaniu niemieckiej gazety "Sueddeutsche Zeitung".

Polska sobie nie poradziła

Autorka stwierdza że zbudowany przez polskie władze wzdłuż granicy z Białorusią mur nie rozwiązał problemu. We wrześniu na polską stronę przedostało się 1297 uchodźców. Ponieważ Straż Graniczna pisze w swoich raportach o "próbach przekroczenia granicy", aktywiści uważają, że w tej statystyce chodzi o odsyłanie migrantów na teren Białorusi, czyli tzw. "push-backi".

"Przez to ludzie błądzą po lesie i wzrasta ryzyko, że odniosą rany, zachorują, odwodnią się albo nawet umrą" – alarmuje publicystka. Dalej Grossmann cytuje lekarkę Lucynę Marciniak, która mówi, że zgłasza się do niej coraz więcej imigrantów ze złamaniami kości.

Z wypowiedzi lekarki wynika, że wielu uchodźców ma rany cięte. Viktoria Grossmann wyjaśnia, że działacze pomagający uciekinierom zgłaszają się do Lucyny Marciniak, gdyż nie chcą zawiadamiać pogotowia. Zanim pojawi się karetka, na miejscu są już często pogranicznicy, co grozi wyrzuceniem uchodźców za granicę.

UE chce mieć spokój

"Działacze na granicy są coraz bardziej zmęczeni, kończą się im też pieniądze. Zainteresowanie sytuacją na granicy spadło – mówi jedna z aktywistek. Cała uwaga skierowana jest na Ukrainę.

Viktoria Grossmann zwraca uwagę, że duże organizacje humanitarne takie, jak Czerwony Krzyż czy Caritas, „trzymają się z daleka” od granicy. "Zadowolona z sytuacji jest prawdopodobnie także UE" – pisze dziennikarka "SZ", powołując się na jedną z działaczek i kończy, cytując Aleksandrę Chrzanowską: "Unia chce mieć spokój".

Źródło: Deutsche Welle / "Sueddeutsche Zeitung"
Czytaj także