Prezydent Polski zaznaczył, że z powodu tej ostrożności, nie mówił o piątym artykule NATO, a jedynie zainicjował czwarty artykuł traktatu, który przewiduje konsultacje, gdy zagrożony jest członek sojuszu. Okazuje się, że Rosjanie zadzwonili do Andrzeja Dudy tuż po tragedii, do jakiej doszło w ubiegłym tygodniu w Przewodowie.
Premier zabiera głos
W środę premier Mateusz Morawiecki został zapytany, kto odpowiada za zabezpieczanie rozmów prezydenta i czy w tych strukturach po rozmowie Andrzeja Duda są planowane dymisje.
– To jest kolejny przykład, jak niebezpieczna jest nie tylko rosyjska propaganda, ale przede wszystkim cyberataki, i jak silne są te wszystkie hakerskie próby, wysiłki, które prowadzą do tego, że w bardzo wielu miejscach - to nie tylko tutaj u nas w Polsce, w kancelarii pana prezydenta, ale także w wielu innych miejscach różni politycy padają ofiarą tego typu pranksterkich, jak to się mówi, ataków – odparł premier podczas konferencji prasowej.
– Jestem przekonany, że odpowiednie służby przyjrzą się temu i wzmocnią procedury w tym zakresie – dodał.
Wyjaśnienie KPRP
Do sprawy odniosła się Kancelaria Prezydenta RP.
"Po eksplozji rakiety w Przewodowie, w czasie trwających łączeń z głowami państw i szefów rządów doszło do połączenia z osobą podającą się za Prezydenta Francji Emmanuela Macrona. W trakcie połączenia Prezydent Andrzej Duda zorientował się po nietypowym sposobie prowadzenia rozmowy przez rozmówcę, że mogło dojść do próby oszustwa i zakończył rozmowę. Po tym połączeniu KPRP niezwłocznie podjęła we współpracy z odpowiednimi służbami działania wyjaśniające" – wskazano w komunikacie.
Czytaj też:
"Gdyby to była prawda, podałbym się do dymisji". Kumoch odpowiada Mentzenowi