DoRzeczy.pl: Prezydent Andrzej Duda zadeklarował, że Polska przekaże Ukrainie kompanię czołgów Leopard. Czy to będzie dobra pomoc?
Gen. Roman Polko: Z całą pewnością warto pomagać Ukrainie. Kijów prosił o 300 czołgów, żeby móc dalej prowadzić działania bojowe. Zapowiedzi dostarczenia Bradleyów i Marderów są dobre, jednak to nie jest pięść pancerna, która jest potrzebna na polu walki. Kompania Leopardów oznaczać będzie przemianę jakościową, która zadziała szybciej niż Patrioty, na które przyjdzie poczekać przez kilka miesięcy.
Ukrainie potrzebne jest wsparcie tu i teraz, kiedy szykowane są kolejne działania w rejonie Bachmutu, kiedy istnieje możliwość uderzenia na Melitopol i odcięcia drogi lądowej na Krym. Krótko mówiąc – jak powiedział prezydent Zelenski – nie da się samymi ludźmi prowadzić działań, bowiem oni po prostu giną. Polska, które jest liderem jeśli chodzi o pomoc do Ukrainy wysyła konkretny sygnał do partnerów z NATO, żebyśmy razem zebrali się i dali więcej. Około 10-14 czołgów to nie jest wystarczająca ilość. Natomiast Leopardy to będzie sygnał również dla Niemiec, żeby pójść za ciosem i dać Ukrainie to, co jest jej potrzebne do obrony.
Czy Patrioty są dobrym wzmocnieniem dla Ukrainy?
Nie można wyrywkowo traktować jednego czy drugiego uzbrojenia. Patrioty to również obrona wschodniej flanki NATO, bowiem chronią przed rakietami balistycznymi. Jest to przyszłościowe i perspektywiczne, ponieważ jednak Ukraina będzie musiała budować zdolności obronne, a przekazanie Patriotów pokazuje, że ten kraj będzie miał możliwości korzystania z nowoczesnych technologii NATO. Owszem – jak wspomniałem – będzie to trwało kilka miesięcy, jednak warto to zrobić.
Coraz częściej mówi się o możliwości ataku terenu Ukrainy z Białorusi. Czy to groźna perspektywa?
Z pewnością jako wojskowy muszę patrzeć na najczarniejsze scenariusze. Dla mnie najgorszym scenariuszem jest możliwość prowadzenia z terenów Białorusi ostrzałów rakietowych lub bombardowań wymierzonych w linie zaopatrzeniowe. Wiemy, że hub logistyczny jest w Polsce i wiadomo, jak linie przebiegają, a Rosjanie już wcześnie zniszczyli mosty, żeby opóźniać możliwość zaopatrzenia. Chodzi o to, żeby również tutaj, poprzez koncentrację sił, generowanie trudnych sytuacji związać po części siły ukraińskie, zmusić je do obecności za zachodnim kierunku, żeby większą swobodę zapewnić oddziałom działającym np. w Donbasie.
Czy możliwa jest tutaj ofensywa lądowa?
To jest ciekawe pytanie. Jeśli Rosjanie nie są w stanie odbić nawet Bachmutu, stracili Chersoń, działają coraz słabiej, to trudno uwierzyć, żeby byli w stanie wygenerować zdolności dodatkowe, aby przeprowadzić skuteczną ofensywę na Kijów, gdzie Ukraina wyciągnęła lekcję z początków wojny i jest przygotowana do obrony.
Czytaj też:
Ukraina wycofuje część wojsk na granicę z Białorusią. "Jesteśmy zaniepokojeni"Czytaj też:
Zaporoska Elektrownia Jądrowa. Sygnał ws. rozmów Putina z szefem MAEA
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.