Rozmowa przebiegała przez kilkanaście minut całkiem przewidywalnie. Szef polskiej placówki przedstawiał doskonale znane argumenty za daleko idącą pomocą dla Ukrainy, w tym również za przekazaniem jej polskich myśliwców. W pewnym momencie redaktor Rochbin poprosił ambasadora o komentarz do głosów o tym, że takie działania jak przekazanie polskich migów Kijowowi mogą doprowadzić do wybuchu trzeciej wojny światowej. Wówczas pan Rościszewski oznajmił, że to przecież nie Polska czy Słowacja eskalują napięcie, ale Rosja, która zaatakowała Ukrainę. I dodał: „Jeśli Ukraina się nie obroni, to będziemy zmuszeni wejść do tego konfliktu, jako że zagrożone będą wartości fundamentalne dla naszych cywilizacji i kultury, a więc dziś nie mamy wyboru”. Gospodarz programu tej zaskakującej deklaracji nie podchwycił i dalej rozmowa toczyła się swoim torem, lecz wkrótce wspomniane słowa zostały wybite jako najważniejszy cytat z programu, a następnie znalazły się na czołówkach światowych mediów. W tym również rosyjskich.
Reakcja władz
Następnego dnia pod presją medialną polska ambasada w Paryżu wydała oświadczenie. Czytamy w nim, że wypowiedź pana ambasadora jest „interpretowana w oderwaniu od kontekstu, w jakim została wygłoszona”. A dalej: „W innych fragmentach ambasador jasno mówi, że Polska nie jest w stanie wojny, ale robi wszystko, aby pomóc Ukrainie obronić się w tym konflikcie. Doszukiwanie się sensacyjnej wypowiedzi, niewpisującej się w konsekwentnie podejmowane od roku działania Polski, mające właśnie pomóc Ukrainie wygrać ten konflikt, tak aby nie zbliżył się on bardziej do Europy i Polski, należy rozważać w kategoriach złej woli”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.