Media obiegają przerażające obrazki z francuskich ulic. Zamieszki rozpoczęły się po tym, jak rankiem 27 czerwca w Nanterre pod Paryżem policjant zastrzelił 17-letniego Nahela z rodziny arabskich imigrantów, który nie zatrzymał się do kontroli drogowej, a podczas pościgu niemal rozjechał autem pieszego i rowerzystę.
Francuski minister spraw wewnętrznych Gerald Darmanin poinformował, że w nocy z czwartku na piątek w całym kraju zatrzymano 667 osób biorących udział w zamieszkach. Nieco mniej niż połowa, 307 osób, została zatrzymana w Paryżu i sąsiednich departamentach – podaje stacja BFM TV. Według gazety "Le Figaro" większość zatrzymanych ma od 14 do 18 lat.
Morawiecki: Stop nielegalnej migracji
Do zamieszek we Francji odniósł się premier Mateusz Morawiecki. "Plądrowane sklepy, podpalane radiowozy, barykady na ulicach – to teraz się dzieje w centrum Paryża i wielu innych miastach Francji. Nie chcemy takich scen na polskich ulicach. Nie chcemy takich scen w jakimkolwiek mieście Europy" – napisał szef rządu w mediach społecznościowych.
"Dlatego będziemy bronić konkluzji Rady Europejskiej z 2018, będziemy bronić zasady dobrowolności w przyjmowaniu imigrantów. Stop nielegalnej migracji. Bezpieczeństwo przede wszystkim" – podkreśla premier.
Fiasko unijnego szczytu
Jego wpis w oczywisty sposób nawiązał do fiaska unijnego szczytu, na którym liderom państw nie udało się uzgodnić konsensusu ws. paktu migracyjnego.
Polska chciała, aby w konkluzjach znalazły się zapisy, że unijna polityka migracyjna i azylowa powinna opierać się na suwerennym prawie państw członkowskich do kształtowania swojej polityki migracyjnej i decydowania kogo przyjmują na swoim terytorium.
– Nie zgodziliśmy się na podjęcie konsensusu lub przyjęcie konkluzji migracyjnych w tej formie – poinformował w czasie konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki.
Czytaj też:
Zamieszki we Francji. Ogłoszono mobilizację 40 tys. policjantówCzytaj też:
Trzecia noc zamieszek we Francji. Bilans jest porażający