Nie milkną echa incydentu z białoruskimi śmigłowcami bojowymi Mi-24 i Mi-8, które we wtorek naruszyły polską przestrzeń powietrzną. Maszyny brały udział w zapowiedzianych wcześniej ćwiczeniach wojskowych.
Początkowo polskie Ministerstwo Obrony Narodowej zaprzeczyło, że śmigłowce wleciały nad polskie terytorium. Później jednak wydało komunikat, w którym poinformowano, że faktycznie doszło do takiego zdarzenia.
Pieskow obwinia Polaków
Głos w sprawie zabrał także przedstawiciel Kremla. Dmitrij Pieskow stwierdził podczas konferencji prasowej, że winnymi całego zajścia są Polacy, którzy "są skłonni do prowokowania sytuacji, do zwiększania napięcia".
– Jeśli chodzi o białoruskie śmigłowce, to jeśli dobrze rozumiem, sami Polacy potwierdzili, że ten fakt naruszenia nie został zarejestrowany na radarach. Dlatego jest tam wiele dziwności. Ogólnie rzecz biorąc, sami Polacy są skłonni do prowokowania sytuacji, do zwiększania napięcia. Jest to linia, która nie jest nowa, postępuje w ostatnich latach – powiedział rzecznik prezydenta Federacji Rosyjskiej.
Reakcja dyplomacji
Już po ujawnieniu informacji o incydencie z białoruskimi śmigłowcami do siedziby polskiego MSZ został wezwany charge d’affaires Białorusi. Strona polska przekazała stanowczy protest w związku z działaniami białoruskich sił powietrznych.
Incydent skomentował także przedstawiciel Pentagonu. Generał Pat Ryder odesłał po informacje w tym zakresie do polskiego resortu obrony i przypomniał stanowisko i zobowiązanie Stanów Zjednoczonych wobec członków NATO.
– Powiem tylko jeszcze raz, że będziemy nadal bardzo poważnie podchodzili do bezpieczeństwa NATO. I będziemy nadal pracować z naszymi sojusznikami z NATO, by zapewnić, że każdy centymetr kwadratowy NATO pozostanie bezpieczny — powiedział rzecznik Pentagonu.
Czytaj też:
Rosja zrywa ważne porozumienie. Jest reakcja ChinCzytaj też:
Rzecznik Kremla: Rosja jest gotowa, Putin powtarzał to już sto razy