Damian Cygan: W Rosji rozbił się samolot, na którego pokładzie miał być szef Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn. Katastrofa czy zamach?
Krzysztof Winkler: Nie można stwierdzić jednoznacznie, że Prigożyn nie żyje, bo nikt nie widział jego ciała, nie było identyfikacji zwłok, która potwierdziłaby, że faktycznie zginął w tym samolocie. Zwłaszcza że był jeszcze drugi samolot należący do Prigożyna, który odleciał potem w kierunku Baku. Natomiast jedno jest pewne – Prigożyn na pewno zniknął z widoku publicznego.
Nie ma chyba innej możliwości niż ta, że za wszystkim stoi Władimir Putin?
Moim zdaniem Kreml będzie pokazywał, że to się stało na zlecenie Putina i zostało wykonane albo poprzez podłożenie ładunków wybuchowych w samolocie, albo jego zestrzelenie przy użyciu rosyjskich systemów przeciwlotniczych. Chodzi zwyczajnie o to, że car musi pokazać, że kontroluje sytuację i dalej utrzymuje władzę.
W rosyjskim systemie to normalne działanie, w zasadzie powielane od czasów podległości lennej Złotej Ordzie Rusi a potem Moskwy, aż do 1721 r., kiedy Rosja przestała płacić trybut Złotej Ordzie i nie została za to ukarana za czasów Piotra I. Natomiast mechanizm sprawowania władzy jest taki, że zdrady nie wolno darować, bo to pokazuje słabość cara. Zatem buntownik i ci, którzy z nim byli, muszą zostać jednoznacznie ukarani.
Równolegle trwa czystka w rosyjskich siłach zbrojnych, gdzie usuwa się ze stanowisk oficerów takich jak gen. Siergiej Surowikin, którzy pokazali, że nie są zadowoleni ze sposobu prowadzenia "specjalnej operacji wojskowej" na Ukrainie i chcieliby odsunięcia najwyższego dowództwa wojskowego, w tym ministra obrony Siergieja Szojgu i szefa Sztabu Generalnego Walerija Gierasimowa.
Jaka przyszłość czeka teraz Grupę Wagnera?
Po dwóch miesiącach od zbrojnego buntu w Rosji następuje przejęcie Grupy Wagnera, a jej członkowie zostaną pewnie wcieleni do innych prywatnych armii. Mówi się m.in. o grupie Reduta stworzonej przy rosyjskim Ministerstwie Obrony, ale swoją armię ma także Gazprom. Jest cała masa takich prywatnych formacji, do których wagnerowcy mogą zostać przeniesieni.
Jak osłabienie Grupy Wagnera wpłynie na sytuację na granicy Polski z Białorusią?
Oficjalnie władze rosyjskie będą mówiły, że Grupa Wagnera nie istnieje, więc wszelka jej działalność na granicy Łotwy, Litwy czy Polski będzie realizowana rzekomo na własną rękę i bez wiedzy Moskwy. Dlatego stwierdzenie ambasador USA przy ONZ Lindy Thomas-Greenfield, że każdy ewentualny atak Grupy Wagnera zostanie potraktowany jak uderzenie rosyjskich sił zbrojnych, będzie trudniej udowodnić.
Jak domniemana śmierć Prigożyna wpisuje się w kontekst wojny na Ukrainie?
Wojna będzie prowadzona tak, jak do tej pory, a najemnicy Wagnera zostaną wykorzystani w innych formacjach rosyjskich. Cała ta sytuacja oznacza wzmocnienie Putina i jego najbliższego otoczenia. Większość ekspertów przewiduje, że walki na Ukrainie będą trwać i to wcale nie krótko, ponieważ ani Rosjanie, ani tym bardziej Ukraińcy nie sygnalizują gotowości do podjęcia negocjacji politycznych. Cały czas oczekuje się jakiegoś dużego zwycięstwa na polu bitwy, bo wtedy jedna ze stron będzie mogła przystąpić do rozmów pokojowych z silniejszej pozycji.
Ile jeszcze wytrzyma chwiejna jedność Zachodu?
Rosjanie grają na osłabienie jedności Zachodu, który – nie oszukujmy się – od samego początku ma pęknięcia, bo zarówno Niemcy, jak i Francja z oporami i opóźnieniem wysyłają pomoc Ukrainie. Wcześniej mieliśmy jeszcze telefony ze strony kanclerza Scholza i prezydenta Macrona do Putina.
Wreszcie jest kwestia przyszłorocznych wyborów prezydenckich w USA i obawy o ograniczenie amerykańskiej pomocy wojskowej przez ewentualną przyszłą administrację republikańską. Jednak jej zaplecze eksperckie wyraźnie mówi, że nie da się rozdzielić teatru indo-pacyficznego od europejskiego i zaangażowanie USA na Ukrainie będzie musiało trwać.
Być może przyjdzie taki moment, w którym Ameryka i Chiny uznają, że trzeba tę wojnę kończyć i wtedy zacznie się presja obu tych supermocarstw na uczestników konfliktu, żeby usiedli do stołu rozmów.
Czytaj też:
Wojna na Ukrainie. Chiny zaczynają zmieniać zdanie w sprawie Rosji
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.