Napisał także o wielu popełnionych przez Konfederację błędach, aczkolwiek nie wymieniając ich szczegółowo. Pytanie brzmi, czy na własny użytek w zestawieniu tych błędów uwzględnia i własne, wśród których bez wątpienia była nadmierna pewność siebie. Okazało się, że znacznie prostsze są występy solo przed internetową kamerą albo entuzjastycznie nastawioną publicznością niż konfrontacja z nieprzychylnym dziennikarzem. Jednak brak umiejętności odnalezienia się w takich okolicznościach i w krzyżowym ogniu pytań przez jednego z liderów partii to oczywiście niejedyny błąd. Jakie, w skrócie, były inne?
Po pierwsze – brak dobrego planu kampanii. Konfederacja jako pierwsze ugrupowanie zaprezentowała swój program jeszcze w czerwcu i był to bez wątpienia jej atut. Jak się jednak okazało, nie było dobrego planu na dalszy ciąg kampanii. Inne partie poczekały z przedstawieniem swoich programów i w momencie, gdy zainteresowanie skupiło się na nich, Konfederacja całkowicie straciła inicjatywę. Widać to było nawet w mediach społecznościowych partii, gdzie od lata nastała nudna powtarzalność i brakło jakiegokolwiek świeżego pomysłu.
Po drugie – standup nie zastąpi spotkań kampanijnych. Pomysł na trasę „koncertową” „Bosak i Mentzen na żywo” okazał się chybiony. Format, który przypominał standup, byłby może dobry na kilka razy, ale nie jako podstawowa impreza kampanijna.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.