Prawo i Sprawiedliwość przekonuje, że tylko silna armia będzie w stanie adekwatnie odpowiedzieć na zagrożenie ze strony Rosji. Minister obrony narodowej uważa, że wojsko polskie powinno liczyć 300 tysięcy żołnierzy. Tymczasem były szef MON Tomasz Siemoniak jest zdania, że Polska nie jest w stanie zbudować tak licznej armii i postuluje redukcję planów.
"Optymalnym wariantem jest 150-tysięczna armia zawodowa, 30-40 tysięcy obrony terytorialnej, 20-30 tysięcy dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej i zbudowanie kilkusettysięcznej rezerwy" – twierdzi Siemoniak, który zamieścił w tej sprawie kilak wpisów w mediach społecznościowych.
Mariusz Błaszczak po raz kolejny odpiera te zarzuty i wskazuje, że "demografia pozwala nam na to, żeby stworzyć 300 tysięczną armię".
– Możemy to zrobić, tylko trzeba chcieć i trzeba potrafić. Opozycja kiedy była przy władzy, to nie chciała i po prostu nie potrafiła. Ci ludzie nie potrafią rządzić, nie potrafią wdrożyć tych procesów, które w rezultacie dają rozwój. Oni wręcz przeciwnie, oni oszczędzali na wojsku, nawet nie wykorzystywali budżetu, który był przeznaczony na Wojsko Polskie – powiedział na antenie TVP.
Współpraca z USA
Minister dużo mówi także o współpracy wojskowej ze Stanami Zjednoczonymi. Błaszczak przekazał, że będzie rozmawiał z sekretarzem obrony USA Lloydem Austinem. Polityk przypomniał, że w ostatnim czasie podpisano wiele ważnych kontraktów na rozbudowę polskich sił m.in. na zakup wyrzutni HIMARS oraz czołgów Abrams.
– Dzięki naszej współpracy ze Stanami Zjednoczonymi już w przyszłym roku na wyposażenie Wojska Polskiego trafią śmigłowce uderzeniowe Apache. Rozpoczęli szkolenie w Stanach Zjednoczonych, pilotaż na tych śmigłowcach polscy piloci. Już są Ameryce i szkolą się – wskazał.
Czytaj też:
"Mania wielkości". Gen. Różański krytykuje w niemieckich mediach zakupy dla polskiej armiiCzytaj też:
Polacy już latają na Apache. "Chcemy pozyskać 96 sztuk śmigłowców"