Prawo zemsty

Dodano: 
Premier Donald Tusk
Premier Donald Tusk Źródło:PAP / Marcin Obara
Mikołaj Drozdowicz | Przez całe lata opinia publiczna w Polsce poddawana była tresurze, w której kluczową rolę odgrywała neo-semantyka. Mówiąc krótko, specjaliści od prania mózgów brali na warsztat szacowne pojęcia takie jak demokracja, praworządność, konstytucja, tolerancja, prawa kobiet, po czym nadawali im zupełnie odmienne znaczenie, całkowicie odbiegające od ich słownikowych definicji.

Nieważne, że PIS wygrywał kolejne demokratyczne wybory, których nikt w Polsce ani za granicą nie podważał. Demokratyczna była tylko opozycja, która z woli większości wyborców utraciła kontrolę nad wszystkimi instytucjami państwa. Za demokratyczny postulat uważano natomiast przywrócenie zasady samo-wybierania sędziów. Co z tego, że Rzeczpospolita jest państwem demokratycznym, władza zwierzchnia należy do narodu, a system rządów opiera się na zasadzie trójpodziału władzy. W opinii „demokratów” sędziów, a więc jednej z trzech władz demokratyczne reguły nie obowiązują. Mają sami siebie wybierać i stać na straży ideologii ponad wszystkimi innymi. Sędzia, na którego nikt nie głosował ma być ważniejszy od prezydenta, na którego głosowało ponad 10 mln. wyborców.

Praworządność oznaczająca nominalnie rządy prawa stała się pałką, którą okładano tych, którzy nazbyt wnikliwie przyglądali się traktatom europejskim kwestionując kompetencje organów unijnych do ingerowania w organizację krajowego wymiaru sprawiedliwości. Kompetencje, których tam oczywiście nie ma. Jest natomiast wyraźnie zapisana zasada, że wszystkie kompetencje nie przekazane wprost w traktatach na rzecz Unii pozostają w domenach państw członkowskich. Praworządność bowiem to według „demokratów” nie rządy prawa, lecz rządy prawników. Nowa forma tyranii, w której literę prawa zastępuje wygłoszona ex cathedra opinia jakiegoś pseudoautorytetu mającego najczęściej osobisty interes w jej wyrażaniu.

Konstytucja stała się przyrządem do wachlowania. Nikt jej nie czytał, ale wszyscy nią wymachiwali i malowali jej imię na koszulkach. Powołanie się na konstytucję stało się fetyszem zwłaszcza wśród sprzeniewierzających się nauce przedstawicieli prawniczej profesury. Profesor prawa występujący w TVN za pomocą konstytucji udowodni, że ziemia jest płaska, na Saharze są lodowce, a armia Izraela jest najbardziej humanitarną instytucją na świecie, zasługującą na pokojową nagrodę Nobla.

Tolerancja stała się metodą wymuszania akceptacji. Zapewne większość ludzi intuicyjnie dostrzega, że seksualność człowieka jest jego sprawą prywatną. Pomijając zidiociałych celebrytów oraz pewnych dwóch posłów lewicy głupio jest opowiadać o swoim życiu intymnym publicznie. Jednak w ramach tolerancji każdy musi bezwzględnie wyrażać zachwyt nad praktykami homoseksualnymi bliźnich w myśl hasła per rectum ad astram. Ludzi borykających się z ewidentnymi zaburzeniami, różnej maści aktywiszczów i odmieńców uważających się za psy, koty czy króliki, osobników zmieniających płeć według faz księżyca należy zaś traktować jako współczesnych herosów i nadludzi. Prawa kobiet? To dopiero okrutny przykład neo-semantyki. Kryje się za tym nic innego aniżeli zapewnienie możliwości masowego mordowania kobiet. Wszak połowa abortowanych dzieci to dziewczynki.

Najwyraźniej spora część Polaków uwierzyła w te manipulacje, skoro 13 grudnia 2023 r. „demokraci” formalnie przejęli władzę w Polsce. I nagle okazało się, że puściły wszelkie hamulce. Działania wokół bandyckiego przejęcia TVP, skazanie ułaskawionych posłów Kamińskiego i Wąsika dopiero co wybranych w wolnych wyborach, projekty zmiany ustroju państwa za pomocą uchwał Sejmu, a nawet pojawiające się głosy za odwołaniem Prezydenta RP w drodze referendum wskazują, że mamy do czynienia z faktycznym zamachem stanu. Prawo stało się fasadą, demokracja fikcją, ministrowie nowego rządu tyranami, a profesorowie prawa i sądy sługami tyranii. Na obrzeżach dramatycznych wydarzeń rząd zgodził się na obowiązek relokacji migrantów, istotnie zwiększył deficyt budżetowy, zapowiedział likwidację strategicznego projektu CPK oraz rozpoczął akcję podkopywania reformy sił zbrojnych.

Logika obecnej sytuacji prowadzi do wniosku, że za chwilę skończy się w Polsce wolność słowa. Ludzie, którzy podejmują tak jawnie antypolskie i antydemokratyczne działania zapewne mają plan jak utrwalić na lata swoje rządy, z wyłączeniem ryzyka utraty władzy po kolejnych wyborach. Do tego likwidacja wolności słowa i tak już bardzo ograniczonej jest niezbędna. Bo póki wolno krzyczeć, póty jest nadzieja dla wolności w jej innych odsłonach.

Być może jednak zamachowców przeceniam. Może to charakterystyczne dla polskiej polityki-bez-elit połącznie głupoty, małostkowości i zwykłej żądzy zemsty? Działanie prymitywne i emocjonalne, bez większego planu i zamysłu? Nie ma to w sumie większego znaczenia. 13 grudnia 2023 r. ostatecznie skończyła się w Polsce praworządność, a rozpoczął się czas prawa zemsty. To nie tylko precedens, to już zupełnie otwarcie zadeklarowana reguła gry. Od tej pory wystarczy bandyta z pałką i profesor prawa, który na antenie TVN wytłumaczy, że ten z pałką to narzędzie „demokracji i praworządności”. Oszołomiony wyborca popierający obecną władzę przynajmniej przez jakiś czas będzie się czuł usatysfakcjonowany.

Jednak historia dziś się nie kończy. Skutkiem wprowadzenia w życie podyktowanych przez Unię szaleństw będzie znaczące utrudnienie, a w konsekwencji pogorszenie warunków życia głównie wyborców PO, Trzeciej drogi i Lewicy. Człowiek głosujący na PIS w małej podkarpackiej miejscowości niekoniecznie od razu zorientuje się, że w Polsce przestało być bezpiecznie, że każą mu wymienić dopiero co zainstalowany w domu piec, że nie może wjechać samochodem do centrum miasta (bo po co miałby tam w ogóle jechać). To paradoks, jakich historia zna pełno. Za obecną władzą opowiedzieli się głównie ci, których te rządy mogą dotknąć w największym stopniu. Oczywiście nie będzie dobrowolnego ZUS-u, obniżki podatków, poprawy w służbie zdrowia itp. Jedyną spełnioną obietnica wyborczą nowej władzy zapewne pozostanie ścięcie włosów przez jednego z posłów, który posadę samorządową zamienił na ławę sejmową.

Kiedy do Polski zostaną relokowani migranci niebezpiecznie zrobi się w dużych miastach. Transformacja energetyczna najbardziej dotknie przedsiębiorców głosujących „za dobrowolnym ZUS”, a do psychiatryka trafiać będą głównie dzieci z rodzin hołdujących kanonom lewackiego wychowania. Ponadto jest bardzo prawdopodobne, że w przewidywalnej przyszłości radykalnie zmieni się otoczenie międzynarodowe. W USA zapewne wygra Donald Trump, w Niemczech rośnie w siłę AFD, we Francji sytuacja dojrzewa do kontrrewolucji. Może się okazać, że zamachowcy stanu w Polsce staną się bardzo osamotnieni. Ktoś zagospodaruje klimat buntu. Może będzie to jakaś nowa formacja polityczna, której radykalizmu nikt nawet nie jest w stanie sobie wyobrazić. I wówczas prawo zemsty stanie się bardzo użyteczne. Bo w końcu postulat, żeby wreszcie powsadzać „świnie przy korycie” do więzienia jest chwytliwy bez względu na doraźnie moderowane preferencje wyborcze.

Uchwały sejmowe mogą być użytecznym narzędziem, żeby wysłać wszelkich zdrajców, złodziei i polityczne szumowiny do ośrodków odosobnienia, jak to zapewne przedstawi nowa propaganda. Sędziowie z Iustitii dołączą do swoich tureckich kolegów swego czasu sprzeciwiających się Erdoganowi. Profesorów prawa zastąpią doktorzy, młodsi dobrze ubrani i bardziej elokwentni, dostrzegający swoją szansę w nowej rzeczywistości, którzy uzasadnią, że pobyt w ośrodku internowania jest w istocie przywilejem emerytalnym. Dżin został już wypuszczony z butelki. Kto raz skorzysta z prawa zemsty ten sam do końca życia będzie się oglądał za siebie i ze strachem przekręcał kluczyk w stacyjce samochodu. Dotyczy to wszystkich Tusków, Sienkiewiczów, Giertychów, ale także notariuszy protokołujących nielegalne uchwały, adwokatów, komisarzy, prokurentów i innych współpracowników obecnego reżimu, którym może się wydawać, że pozostaną anonimowi, a ich udział w łajdactwie, choćby pośledni nie wyjdzie na jaw. Ja do tego nie zachęcam, piszę tylko o naturalnych konsekwencjach obecnych wydarzeń.

Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby w ramach akcji obywatelskich udokumentować przebieg obecnych wydarzeń, tak aby żadne nazwisko nie umknęło przypadkiem sprawiedliwości dziejowej. Oczywiście nie w imię prawa zemsty, lecz praworządności rozumianej zgodnie ze słownikową definicją! Politycy, którzy pod pozorem przywracania praworządności zaprowadzają tyranię zostaną bezwzględnie osądzeni. Notariusz, który protokołował nielegalne uchwały czy adwokat zachęcający do popełnienia przestępstwa muszą być pewni, że prędzej, czy później utracą co najmniej prawo do wykonywania zawodu. Pałkarze z TVP stracą koncesję ochroniarską (o ile ją w ogóle mieli). Bez żadnego oglądania się na Unię, ambasady obcych państw, czy jakiekolwiek inne ośrodki wpływu, które nagle przestały się przejmować stanem praworządności w Polsce. I o tym trzeba mówić wprost. Każdemu z osobna należy przypomnieć, iż wszystko co uczynił zostanie zapamiętane i rozliczone, że poniesie surowe konsekwencje.

Dotyczy to także spraw programowych. Owszem wykona się decyzje Unii, przyjmie migrantów tyle ile będzie trzeba. Ale ośrodki dla nich urządzi się w miejscach, w których najwyższe poparcie uzyskuje PO et consortes. Choćby w Jagodnie lub Miasteczku Wilanów. I nakręci się dokument o tym jak dobrze sytuowani i zatroskani o stan praworządności zwolennicy Unii dzielą się swoją przestrzenią życiową z przybyszami z Afryki. W końcu volenti non fit iniuria.

Marszałek Hołownia przyjmuje w Sejmie osoby nielegalnie przekraczające granice, promując w ten sposób akcję będącą częścią hybrydowego ataku na Polskę? W porządku. Będzie miał w przyszłości „uchodźców” u siebie w domu. Dosłownie i bez przenośni. Odświeży się po prostu prawo kwaterunkowe i wyda odpowiednie decyzje.

Mieszkanie prawem nie towarem? Proszę bardzo. Można już dziś przygotować projekt ustawy pilotażowej, którą w pierwszej kolejności zostaną objęci posłowie lewicy, a raczej należące do nich liczne mieszkania. Wszak można je przeznaczyć na poprawę warunków bytowych migrantów.

Choć Miasteczko Wilanów może wydawać się sympatycznym miejscem do życia, to można założyć, że niektórzy goszczący tam inżynierowie z Bliskiego Wschodu mogą dopuścić się gwałtów w innych dzielnicach. Zatem należy przygotować projekt ustawy każącej za współudział każdego posła, ministra i urzędnika, który przyłożył rękę do sprowadzenia gwałciciela do Polski. Niestosowanie w przyszłości zasady lex retro non agit oraz nullum crimen sine lege z pewnością da się prawniczo uzasadnić. Ot choćby powołując się na procesy norymberskie.

To powinny być postulaty obecnej opozycji, który wybory lub ulica, jeżeli wyborów już nie będzie, legitymizują jako program polityczny. Bo Rzeczpospolita nie może być bantustanem, w którym organizuje się zajazdy i angażuje osiłków w celu wymuszenia posłuszeństwa instytucji publicznych. Polska to nie folwark zdemoralizowanych, służących obcym siłom polityków, mających usta pełne frazesów, uprawiających polityczną bandyterkę w dodatku za publiczne pieniądze. Miejsce, w którym króluje głupota, nieodpowiedzialność, pięknoduchostwo czy brak poczucia konsekwencji własnych decyzji. Takie państwo już mieliśmy w XVIII wieku.

I niech nikt nie mówi, że to prawo zemsty. To tylko przywracanie demokracji i praworządności, czego, póki jeszcze można życzę wszystkim w nowym 2024 roku!

Czytaj też:
Przejęcie mediów publicznych. Tydzień bezprawia płk. "Rympałka"

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także