Przewodnicząca KE Ursula von der Leyen ogłosiła w Warszawie, że pieniądze z KPO dla Polski zostaną odblokowane. Premier Donald Tusk powiedział, że to około 600 mld zł. – Jesteśmy pod wrażeniem wysiłku Polaków w kierunku odtworzenia praworządności, jako kręgosłupa społeczeństwa – powiedziała von der Leyen po spotkaniu z Tuskiem oraz premierem Belgii Alexandrem De Croo, które odbyło się w piątek w Warszawie.
Przewodnicząca KE ogłosiła, że w przyszłym tygodniu zapadną dwie decyzje w sprawie środków europejskich obecnie zablokowanych dla Polski. – Uwolnią do 137 mld euro – poinformowała von der Leyen. Pieniądze będą pochodzić z funduszu Next Generation i funduszu spójności.
Fala komentarzy
Kiedy rząd ogłasza zwycięstwo i "przywrócenie praworządności", opozycja nie szczędzi mu krytyki. "Pieniądze z KPO powinny znaleźć się w Polsce dużo wcześniej i nieść realną pomoc. Koalicja 13 grudnia pisząc wniosek o wypłatę KPO, powoływała się na ustawę przyjętą w czasach rządów PiS. Uzasadniali, że jest ona dowodem na spełnienie warunku przywrócenia praworządności" – napisał na portalu X szef klubu PiS Mariusz Błaszczak.
"Praworządność w Polsce skończyła się 13 grudnia 2023 roku. Od tego czasu mieliśmy m. in. zamach na media publiczne i nielegalne przejęcie prokuratury. Brukselskim urzędnikom nie chodziło o żadną praworządność, tylko o to żeby potulny i uległy polityk, taki jak Donald Tusk objął władzę w Polsce. Za odblokowanie KPO, Polska zapłaci wysoką cenę w postaci zgody Donalda Tuska na wszystkie oczekiwania unijnych decydentów – na pakt migracyjny, wejście do strefy euro, zmiany w traktatach i ekoterror. Teraz to Donald Tusk musi spłacić swój dług" – dodaje były szef MON.
Europoseł PiS Anna Zalewska uważa, że nie ma wątpliwości, iż "blokada środków z KPO dla Polski miała jeden cel – powrót do władzy Donalda Tuska".
"Praworządność to dla was polityczny slogan. Jedyny kamień milowy – cel eurokratów – czyli instalacja w fotelu premiera podawacza marynarek od kiwania główką we wszystkich sprawach (migranci, traktaty, rolnictwo, klimat) spełniony" – komentuje Michał Woś z Suwerennej Polski.
Z kolei były wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta zauważa, że "z perspektywy obowiązującego prawa NIC się nie zmieniło". "To oznacza, że Suwerenna Polska miała rację przekonując, że cały ten mechanizm zbudowany jest na politycznym szantażu i żadne kompromisy, ale weta mogą uratować Polskę. Stało się inaczej, Polska dziś jest inna. Szantaż okazał się skuteczny, kompromisy nie. Dodatkowym kosztem kompromisów jest to, że kolejne nowelizacje ustaw sądowych realizujące apetyty UE były dla nich zachętą do dalszego twierdzenia, że Polska z tą praworządnością ma problem. Co dzisiaj jest pretekstem, by prawa w ogóle nie stosować, skoro rzekomo nie było praworządności. Aktualny rząd na żadne prawo się nie ogląda. Konstytucja i ustawy są dla nich nieistniejące, a UE przyklaskuje, bo odzyskała pełne wpływy nad Polską. A tylko to się dla UE liczyło, a nie żadna praworządność" – czytamy na portalu X.
Czytaj też:
Von der Leyen odniosła się do protestu rolników w Polsce i sytuacji na granicy z Ukrainą