Premier Donald Tusk zapowiedział utworzenie na granicy z Białorusią strefy buforowej. Na jej obszarze będzie obowiązywał zakaz przebywania. Szef rządu zapowiedział, że szerokość strefy będzie wynosiła ok 200 metrów od granicy z Białorusią. Tymczasem, jak ujawniła "Gazeta Wyborcza", w projekcie rozporządzenia w tej sprawie zawarto przepis, który mówi, że w niektórych częściach strefy jej szerokość będzie wynosiła nawet 5-6 kilometrów.
Mieszkańcy terenów, które ma objąć strefa są zdezorientowani. Nikt nie poinformował ich o tym, kiedy wejdą w życie nowe przepisy.
– My nic nie wiemy. Nikt z nami tego nie konsultował. W tej chwili obserwujemy tylko stan podwyższonej gotowości służb. Co chwilę na sygnałach jedzie policja, wojsko, czy straż graniczna. Panuje naprawdę napięta atmosfera – cytuje jednego z mieszkańców Wirtualna Polska.
Zaskoczenia nie kryje również wójt gminy Dubicze Cerkiewne.
– Projekt jest na stronie. My zostaliśmy tą informacją zaskoczeni. U nas zakaz przebywania obejmie miejscami odległości nawet 5 kilometrów od granicy. Widzimy już pierwsze problemy, bo zakazem będzie objęta miejscowość Wojnówka, gdzie znajduje się miejsce do głosowania dla osób spoza tej miejscowości – powiedział w rozmowie z WP.
Apel Hołowni
Tymczasem marszałek Sejmu i lider Polski 2050 domaga się od rządu odszkodowań dla przedsiębiorców prowadzących swoją działalność na terenach, które mają zostać objęte strefą.
"Mocne państwo dba o tych obywateli, którzy płacą cenę za bezpieczeństwo wszystkich pozostałych. Ludzie mieszkający i prowadzący biznesy wokół terenów przygranicznych, które zostaną znowu zamknięte, muszą natychmiast otrzymać wsparcie finansowe od rządu" – napisał Hołownia na swoim koncie w serwisie X.
Czytaj też:
"Atak spotka się z odpowiedzią z naszej strony". Szef MON o sytuacji na granicyCzytaj też:
Siemoniak: Nie ustają rosyjskie próby destabilizacji sytuacji w Polsce