Minister spraw wewnętrznych Tomasz Siemoniak był w środę gościem w programie "Sygnały dnia" PR1. Tematem rozmowy była sytuacja na granicy polsko-białoruskiej. Premier Tusk i minister obrony Kosiniak-Kamysz potwierdzili, że wprowadzona zostanie strefa buforowa.
Strefa buforowa
Siemoniak powiedział, że przedmiotowe rozporządzenie nie jest skierowane przeciwko mediom ani „organizacjom pomocowym”, a zgody na ewentualny wjazd będzie wystawiać Straż Graniczna. – Ja bardzo wyraźnie i współpracownikom, i też publicznie mówię, że przejrzystość tej sytuacji, dostęp mediów, dostęp organizacji pomocowych jest ważną wartością w tym wszystkim – powiedział minister.
Tłumacząc po co będzie strefa, oznajmił, że "jest dla bezpieczeństwa żołnierzy, funkcjonariuszy, okolicznych mieszkańców i skierowana przeciwko przemytnikom ludzi". Powstrzymywanie tego procederu także mocno angażuje polskie służby. – Problem polega na tym, że mamy do czynienia z sytuacją, w której działają całe gangi przestępcze, które podejmują tych ludzi, którym się uda przejść i przerzucają dalej do Niemiec. Robią to za ogromne pieniądze – mówił dalej.
Obrona przed agresywnymi imigrantami
Siemoniak tłumaczył, że dokonano zmian i obecnie ciężar walki z napierającymi na granicę agresywnymi ludźmi ponoszą zwarte oddziały prewencji policji
– Od ubiegłej środy zmieniliśmy strategię działania. W tej chwili ciężar walki z agresywnymi, napierającymi demonstrującymi ponoszą policjanci, zwarte oddziały prewencji. Analizowaliśmy to z Komendantem Głównym inspektorem Markiem Boroniem. Ta zmiana strategii przynosi rezultaty. Policjanci są przygotowani na takie sytuacje, są szkoleni, podjęli też szkolenie żołnierzy, strażników granicznych – powiedział Tomasz Siemoniak.
Siemoniak o sprawie żołnierzy
Polityk powiedział też, że wylewającym krokodyle łzy słusznie przypomniano, ile razy w ostatnich latach żołnierze byli wyprowadzani w kajdankach za rządów Prawa i Sprawiedliwości.
– Nie ma akceptacji do tego, żeby w takiej sytuacji żołnierzy – sprawę trzeba wyjaśnić, nikt tego nie kwestionuje – ale wyprowadzać z jednostki w kajdankach. Ale oczywiście tym wszystkim, którzy tutaj krokodyle łzy wylewali, słusznie przypomniano, ile razy w ostatnich 2-3 latach żołnierze byli wyprowadzani w kajdankach. To są setki przypadków – powiedział minister.
O sprawie zrobiło się głośno, kiedy dzięki publikacji Onetu opinia publiczna dowiedziała się, że Żandarmeria Wojskowa zatrzymała trzech żołnierzy pełniących służbę na granicy z Białorusią za to, że podczas szturmu migrantów oddali strzały ostrzegawcze, a później strzały pod nogi, co sprawiło, że imigranci zaniechali dalszego ataku. Wszystko działo się na przełomie marca i kwietnia w okolicy miejscowości Dubicze Cerkiewne (woj. podlaskie). Sprawa jest tym bardziej bulwersująca, że dwóm żołnierzom prokuratura postawiła zarzuty "przekroczenia uprawnień", zawiesiła w czynnościach służbowych i obniżyła o połowę wynagrodzenia.
Czytaj też:
Kosiniak-Kamysz zapowiada duże zmiany w armii. "By żołnierze byli chronieni"