Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej Jarosław Kaczyński został zapytany o raport dot. przeszłości Karola Nawrockiego, który w ubiegłym tygodniu obiegł media.
– Jeżeli chodzi o ten raport, to absolutnie nic nie wiedziałem o jego przygotowaniach. W pewnym momencie ktoś, nawet nie wiem kto, mi go dostarczył, ale po jego przeczytaniu zobaczyłem, że to jest coś całkowicie bezwartościowego w sensie dowodzenia czegokolwiek, jeśli chodzi o życie pana Karola Nawrockiego – powiedział prezes PiS.
Kaczyński: Nie będę ukrywał
– Zdjęcia różnych grup spod ciemnej gwiazdy można sobie umieścić i stwierdzić, że one dotyczą ludzi, którzy na tych zdjęciach są nieobecni, a to, że ktoś znał jakichś pojedynczych ludzi... Ja w młodości żyłem na Żoliborzu. Wtedy to była dzielnica, gdzie z jednej strony było wielu bardzo porządnych mieszkańców, ale z drugiej strony było też bardzo wielu mieszkańców, można powiedzieć, mało porządnych – mówił Jarosław Kaczyński.
– Tak wtedy było, komuniści do takiej sytuacji doprowadzili. Nie będę ukrywał, że przecież znałem także tych nieporządnych mieszkańców. Po prostu żyłem wtedy. I co, w związku z tym należy mnie wiązać z różnego rodzaju grupami chuligańskimi, które wtedy działały na terenie Żoliborza? (...) Najsłynniejszy był chyba niejaki "Lewy". Nic nie ma wspólnego ze słynnym piłkarzem, ale tak go zwano, nazywał się Lewczuk. Czy ja go znałem? Znałem. I co z tego? Czy w związku z tym ja byłem chuliganem? Proszę być poważnym – kontynuował prezes PiS. – Boks to jest taka dziedzina, gdzie się różni ludzie pojawiają, ale z tego naprawdę nic nie wynika, jeżeli chodzi o stronę moralną – dodał.
Raport dot. przeszłości Nawrockiego
W raporcie dotyczącym kandydata na prezydenta popieranego przez PiS, prezesa IPN Karola Nawrockiego, na którego treść powołuje się Onet, napisano m.in., że "głównymi postaciami narracji o uwikłaniach Nawrockiego" mogą stać się Olgierd L., "gangster skazywany za sutenerstwo i brutalne pobicia", a także Grzegorza H., "członek nielegalnej organizacji Blood and Honour.
Olgierd L. ma status podejrzanego w śledztwie, które jest prowadzone od lutego br. Jak przekazał rzecznik prasowy Prokuratury Krajowej Przemysław Nowak, podstawą do wszczęcia postępowania były informacje ABW dotyczące podejrzenia podejmowania na terenie Wrocławia akcji sabotażowych i dywersyjnych przez obywatela Ukrainy. Sąd uwzględnił wniosek prokuratury i zastosował trzymiesięczny areszt wobec Olgierda L. Podejrzany nie przyznał się do zarzutów i odmówił składania wyjaśnień.
Czytaj też:
"Postanowili użyć aparatu służb i propagandy". Sztab Nawrockiego publikuje spotCzytaj też:
Senator KO: Nastąpi zmiana kandydata PiS na prezydenta, trwa poszukiwanie