Były redaktor naczelny "Handelsblatt Global", autor "The Economist" i felietonista agencji, Andreas Kluth napisał dla Bloombergs artykuł na temat bieżącej sytuacji geopolitycznej. Jego zdaniem będzie ona zależała od decyzji przywódców największych mocarstw.
"Jeśli »zajrzymy do ich głów« i ocenimy krążące w nich idee, można dostrzec nie tyle zderzenie ideologii, co wspólny sposób myślenia" – czytamy. Była to aluzja do Donalda Trumpa, Władimira Putina i Xi Jinpinga. Kluth opatrzył swój tekst wymownym tytułem: “Trump, jak Putin i Xi, jest imperialistą”.
Analogia historyczna
Publicysta przywołuje w artykule XX-wieczną zimną wojnę, która była motywowana między innymi przez spór ideologiczny między kapitalizmem i liberalizmem a marksizmem-leninizmem. Jak podkreśla, mimo ideologicznego charakteru dwubiegunowego starcia świat zimnej wojny pozostał stabilny, a sam konflikt nigdy nie przerodził się w wojnę "gorącą".
"Natomiast Putin i Xi — a teraz najwyraźniej także Trump — są mniej podporządkowani rozpoznawalnym ideologiom, a bardziej prostszym instynktom: woli władzy i ogólnej żądzy dominacji, która obejmuje ekspansję terytorialną. -Izm opisujący tę mentalność to imperializm" – ocenia autor.
Kluth dzieli się również swoją opinią na temat imperializmu. "Był normą przez większą część historii, w tym pod koniec XIX i na początku XX wieku, kiedy Wielkie Mocarstwa rywalizowały nie o idee, ale o kolonie, ziemię i potęgę. Ta rywalizacja zaprowadziła prosto do okopów I wojny światowej" – zaznacza.
Bloomberg: Czasy mniej stabilne od zimnej wojny
Następnie publicysta Bloomberga powołuje się na Condoleezę Rice, która stwierdziła, że zimna wojna nie była tak niestabilna, jak obecne czasy.
Autor "The Economist" odnosi się również do sytuacji, w której znalazły się Chiny. Według niego ten kraj pozostaje komunistyczny głównie z nazwy, a jego polityka, w przeciwieństwie do sowieckiej, nie ma na celu "eksportu" jakiejkolwiek ideologii. Nie jest też "autarkiczna", jak to było w przypadku ZSRR izolującego się od światowego systemu kapitalistycznego. "To samo tyczy się Putina. Wyobraża on sobie siebie nie jako reinkarnowanego Lenina lub Stalina, ale jako nowego cara na wzór Piotra lub Katarzyny, gromadzącego ziemie rosyjskie i inne terytoria" – czytamy.
Zdaniem Klutha pod rządami Trumpa USA pozostawiają już za sobą "tradycję wyjątkowości", to, że "często definiowały się jako latarnia wolności lub jej krzyżowiec", tendencję do postrzegania się jako "mocarstwo antyimperialistyczne". "Joe Biden próbował jeszcze ukazywać amerykańską politykę jako starcie demokracji z autorytaryzmem, ale wizja ta nie okazała się przekonująca" – tłumaczy autor tekstu.
Jako potwierdzenie swojej tezy Kluth przywołuje ofensywne działania Trumpa wobec Danii i chęć przyłączenia Grenlandii i Kanału Panamskiego do USA, a także traktowanie Kanady jako 51. stanu. Publicyście Bloomberga przypomina to model prezydentury Williama McKinleya, którego nazywa "najbardziej otwarcie imperialistycznym prezydentem w historii Ameryki".
Czytaj też:
Trump: Tej katastrofie można było zapobiecCzytaj też:
Wielkie zmiany w USA. Trump chce zwolnić dwa miliony urzędników, ma dla nich propozycję