Stany Zjednoczone zażądały od Kijowa dostępu do 50 proc. ukraińskich złóż metali ziem rzadkich o wartości ok. 500 mld dol. W zamian Amerykanie wysłaliby na Ukrainę swoje wojska, które miałyby ochraniać miejsca wydobycia, o ile osiągnięte zostałoby porozumienie pokojowe z Rosją. Donald Trump argumentuje, że w taki sposób Wołodymyr Zełenski powinien zapłacić za pomoc otrzymywaną po inwazji rosyjskiej ze strony Stanów Zjednoczonych. Jednocześnie daje do zrozumienia, że zgoda na dostęp do złóż jest również warunkiem dalszej pomocy wojskowej.
Wedle słów Trumpa dostęp ten byłby dla Waszyngtonu „gwarancją” w relacjach z Kijowem. Propozycja wywołała nad Dnieprem mieszane uczucia. Trump twierdzi, że Zełenski w zasadzie się zgodził na taki układ. W rzeczywistości ukraiński prezydent de facto propozycję odrzucił. Najpierw zapewnił: „Amerykanie pomogli najwięcej i dlatego Amerykanie powinni zarobić najwięcej. Powinni mieć pierwszeństwo i będą mieć”. Jednocześnie zaczął kluczyć, próbując od Trumpa jak najwięcej uzyskać. W wywiadzie dla Reutersa powiedział, że mniej niż 20 proc. ukraińskich surowców znajduje się pod okupacją.
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
dorzeczy.pl/gielda
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.