Na początku tego roku, Ministerstwo Sprawiedliwości, Rzecznik Praw Obywatelskich, Ministerstwo Rolnictwa oraz Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji wyraziły zastrzeżenia co do ustawy o związkach partnerskich. Ich zdaniem propozycje minister Katarzyny Kotuli mogą skończyć się nadużyciami.
Tarcia w rządzie ws. związków partnerskich
Jak podał wówczas "Dziennik Gazeta Prawna", projekt ustawy ws. związków partnerskich zaczął budzić coraz więcej wątpliwości wśród członków rządu.
Zdaniem przedstawicieli części resortów, wprowadzenie takiego rozwiązania będzie służyć innym celom, niż pierwotnie zakłada ustawodawca. Może to bowiem oznaczać instrumentalne wykorzystywanie nowej instytucji.
"Projektodawca powinien rozważyć, czy wprowadzenie takich samych preferencji dla osób pozostających w związku partnerskim, jakie przysługują małżonkom, nie będzie prowadzić do nadużyć" – można przeczytać w uwagach, które zgłosiło Ministerstwo Sprawiedliwości.
Swoje zaniepokojenie wyrazili również Rzecznik Praw Obywatelskich, a także Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Prof. Marcin Wiącek i MSWiA wskazują, że związki partnerskie z racji, że maja być łatwo zawierane i równie łatwo rozwiązywane, będą służyły innym celom niż budowanie trwałych relacji między dwojgiem ludzi. Ich zdaniem w grę może bowiem wchodzić np. unikanie opodatkowania, obejście obostrzeń związanych z zakupem nieruchomości rolnych czy też otrzymanie ochrony międzynarodowej na terenie Polski.
Kidawa-Błońska: Jesteśmy coraz bliżsi zakończenia prac
Nieco inaczej wygląda sytuacja według słów marszałek Senatu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Jak powiedziała na antenie Radia Zet, w rządzie jest zgoda co do tego, że "problem należy uregulować".
– Trwają prace, jesteśmy coraz bliżsi tego, żeby to zakończyć. Ja uważam, że ta sprawa powinna być rozwiązana już bardzo dawno temu i mówiłam o tym w poprzedniej kadencji. Nie może być tak, że nie dajemy ludziom równych szans w życiu – powiedziała polityk Koalicji Obywatelskiej.
Kidawa-Błońska potwierdziła jednocześnie, że rządzący wrócą do ustawy po wyborach prezydenckich.
– Problem jest w tej chwili, że gdyby ta ustawa była zakończona teraz, nie podpisałby jej pan prezydent – powiedziała.
Czytaj też:
Lewica przyznaje, że przemilczy własny postulat ze względu na kampanię wyborcząCzytaj też:
Czarzasty do koalicjanta: Władek, lustro kup sobie większe trochę