Wstępna uwaga o języku politycznym.
Osiem lat temu, w dniu pierwszej inauguracji Donalda Trumpa, ogłosiliśmy z Kazimierzem Michałem Ujazdowskim artykuł w „Rzeczpospolitej” postulujący cele polityki polskiej w wypadku odprężenia w relacjach amerykańsko-rosyjskich. Piszę „odprężenie”, a nie „reset”, gdyż słynny obamowski „reset” był jedynie kolejnym odprężeniem w relacjach Waszyngton – Moskwa. „Eventowy” język współczesnej polityki każe przedstawiać każde, najbardziej rutynowe działanie jako „nowość”. Jednak ten medialno-wyborczy język, obliczony na ustawiczną promocję i zabiegi o popularność, zaciemnia istotę polityki, jej tendencje, powtarzalność, stałe motywy. Co więcej, ustawiczna „nowość” sprawia, że opinia publiczna łatwo może przeoczyć rzeczywiste przełomy, kiedy naprawdę potrzebny jest nowy początek.
1. Odprężenie, czyli stan naturalny relacji Waszyngton – Moskwa
Uporczywe przeplatanie się bezpośrednich napięć czy pośrednich konfrontacji w relacjach Waszyngton – Moskwa z „pokojowymi współistnieniami” i „odprężeniami” to po prostu wyraz dwóch aspektów amerykańskiej, a także każdej polityki zagranicznej: celów i wynikających z okoliczności środków. Celem dla Stanów Zjednoczonych był zawsze korzystny pokój, Pax Americana; okolicznościami – konieczność powstrzymywania Sowietów, a potem czasami i postsowieckiej Rosji, przed naruszeniem pokoju czy zmuszeniem Amerykanów do reakcji, których nie chcą.
Zasadniczym elementem odprężeń w relacjach amerykańsko-rosyjskich było zawsze rozbrojenie, czyli wzajemne zmniejszenie prawdopodobieństwa wojny. To perspektywa, którą i Polska powinna przyjąć. Ale wymaga to również dania pola aktywnej dyplomacji, nie tylko biernego oczekiwania na załamanie pokoju.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
