Polska edukacja na tle innych systemów nie wypada źle. To nie znaczy jednak, że nie boryka się z pewnymi problemami. I że nie warto systemu poprawiać. Wyborcy rządzącej koalicji zapewne mieli nadzieję na reformę systemu, gdy stery w resorcie edukacji objęła Barbara Nowacka. Szybko okazało się, że nawet ci, którzy kręcili nosem na „pisowskiego” ministra Przemysława Czarnka, Nowackiej mają już dość.
Jej pomysły – od likwidacji obowiązkowych prac domowych do planowanej rezygnacji z ocen z zachowania – rozczarowują nie tylko nauczycieli, ekspertów edukacji, lecz także po prostu rodziców.
Szkodliwy brak prac domowych
Najgłośniejszą zmianą, którą Nowacka wprowadziła w szkołach, było zniesienie obowiązkowych prac domowych dla uczniów szkół podstawowych. Od kwietnia 2024 r. w klasach I–III zadania domowe nie mogą być w ogóle uczniom proponowane. W klasach IV–VIII nauczyciele mogą je zadawać, ale dzieci nie mają obowiązku się nimi zajmować.
Zaznaczmy od razu – z pracami domowymi był w Polsce problem. Nauczyciele zadawali je w dużych ilościach, m.in. naraz robili to nauczyciele wielu przedmiotów.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
