Osiem lat temu obchodziliśmy Rok Wisły. Został on ustanowiony na pamiątkę pierwszego wolnego Flisu, kiedy to na skutek drugiego pokoju toruńskiego (1466) przyłączano do Polski Pomorze Gdańskie, co sprawiło, że cała rzeka znalazła się w granicach Rzeczypospolitej. Nie ma wątpliwości, że właśnie to doprowadziło do największego okresu prosperity w dziejach Polski, zakończonego ostatecznie dopiero rozbiorami Rzeczypospolitej.
Jeżeli do czegoś współcześnie można porównać Wisłę, to chyba jedynie do planów budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego. Przez stulecia Wisła była jednym z najważniejszych elementów infrastruktury transportowej o globalnym wręcz zasięgu. Przesada? Wcale nie. Wisła jako kręgosłup transportowy nie ustępowała wówczas takim drogom wodnym jak Ren, Sekwana czy Dunaj. I to zarówno jeśli chodzi o żeglugę towarową, jak i pasażerską. Dość powiedzieć, że pierwsi polscy osadnicy, którzy w 1608 r. osiedlili się w Jamestown w Ameryce, dotarli do niej prawdopodobnie na pierwszym etapie podroży, korzystając z wiślańskiej drogi śródlądowej. Podobnie Polskę opuścił, wyruszając z terenów dzisiejszej Białorusi, Tadeusz Kościuszko po nieszczęśliwym romansie z Ludwiką Sosnowską.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
