Politycy rządzącej koalicji w coraz bardziej otwarty sposób kontestują wynik wyborów prezydenckich. Działacze KO oraz radykalni zwolennicy Donalda Tuska z grup pokroju "Silni Razem" piszą wprost o fałszerstwach wyborczych, jakie miały rzekomo zdecydować o sukcesie Karola Nawrockiego. Zdaniem radykałów prawdziwym zwycięzcą wyborów jest bowiem Rafał Trzaskowski, a Prawo i Sprawiedliwość w jakiś sposób sfałszowało wyniki. Te nastroje podsycają premier Donald Tusk i minister sprawiedliwości Adam Bodnar, którzy chcą ponownego przeliczenia głosów oddanych 1 czerwca oraz przekonują, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw publicznych, która zatwierdza wyniki wyborów, nie jest legalnym sądem. Szef rządu w niedawnym wpisie stwierdził, że jest ciekawe "prawdziwych" wyników wyborów prezydenckich.
Prof. Piotrowski ostrzega: Polacy zwątpią w sens wyborów
– Manipulowanie opinią publiczną w celu przygotowania gruntu pod to, by delegitymizować nowego prezydenta – i to nie tylko w ciągu najbliższych miesięcy, ale w ogóle przez kadencję – to godzenie w ustrój Rzeczypospolitej. I niestety to trzeba powiedzieć wprost – podkreśla w rozmowie z Wirtualną Polską konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego, prof. Ryszard Piotrowski.
Jak wskazuje ekspert, sytuacja jest bezprecedensowa. – Przy poprzednich wyborach prezydenckich też były protesty, ale bez towarzyszącej im propagandowej kampanii podważania wyniku. Owszem, byli ci, którzy twierdzili, że wybrany prezydent nie jest ich prezydentem, ale na tym polega demokracja, że jedni są zadowoleni, drudzy nie. Jednocześnie przy tym niezadowoleniu przecież nikt nie kwestionował, że prezydent został wybrany przez większość – zaznacza prof. Piotrowski.
– Owszem, jeśli efektem rozpatrzenia protestów będzie stwierdzenie przez Sąd Najwyższy nieważności wyborów, to sprawa jest jasna – będą nowe wybory. Natomiast organizowanie po zakończonej kampanii wyborczej kolejnej kampanii, która ma na celu zniesienie rezultatu wyborów z powodu ich wyniku, jest niedopuszczalne – podkreśla prawnik. Jego zdaniem kwestionowanie wyniku wyborów ze względu na protesty dotyczące głosowań, a jednocześnie twierdzenie, że nie istnieje organ zdolny orzec o tych protestach, prowadzi do kryzysu demokracji. – Skutkiem będzie nic innego jak to, że Polacy zwątpią w sens udziału w wyborach – ocenia prof. Piotrowski.
Czytaj też:
Szydło: Nie potrafią nawet wpisać PESEL-u, a próbują niszczyć demokracjęCzytaj też:
"Nasze protesty ukradli neosędziowie". Kolejny absurdalny wpis Giertycha
