Sąd Najwyższy na posiedzeniu całej Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych podjął uchwałę o stwierdzeniu ważności wyborów Prezydenta RP. – Sąd Najwyższy stwierdza ważność wyboru Karola Nawrockiego – przekazał prezes Izby Kontroli Krzysztof Wiak.
Zgodnie z procedurą Sąd Najwyższy podjął decyzję na podstawie sprawozdania z wyborów, które przedstawiła PKW oraz po rozpatrzeniu wszystkich powyborczych protestów. W toku ich weryfikowania stwierdzono, że doszło do pomyłek – zarówno na korzyść Rafała Trzaskowskiego, jak również Karola Nawrockiego – jednak bez wpływu na ostateczny wynik wyborów.
– Sąd Najwyższy, co trzeba wyraźnie podkreślić, po zapoznaniu się z każdym złożonym protestem zauważa, że sama liczba wniesionych protestów nie zwiększa wagi ujętych w nich jednobrzmiących zarzutów, jeżeli zarzuty te są tożsame treściowo i nie dotyczą własnego, konkretnego, rzeczywistego interesu wnoszącego protest – powiedział sędzia Krzysztof Wiak.
Ostra reakcja Giertycha
Na decyzję SN zareagował Roman Giertych. Przez ostatnie tygodnie poseł Koalicji Obywatelskiej wielokrotnie przekonywał, że wybory zostały sfałszowane, powołując się przy tym na skompromitowaną analizę dr. Krzysztofa Kontka. Po stwierdzeniu ważności wyborów, polityk zaatakował sędziów Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN.
"Przebierańcy i uzurpatorzy z pogardą do obywateli i lekceważąc przepisy Konstytucji wydali oświadczenie, że wybory były ważne. To oświadczenie nie jest orzeczeniem SN i nie może być podstawą jakichkolwiek działań, a już w szczególności działań Marszałka Sejmu" – napisał Giertych na swoim koncie na platformie X.
"Giertychówki"
Po wyborach prezydenckich do Sądu Najwyższego napłynęło ok. 54 tysięcy protestów wyborczych. Jak poinformował I prezes SN prof. Małgorzata Manowska, dużą część stanowiły tzw. giertychówki. Były to protesty wysyłane po zachęcie posła KO mec. Romana Giertycha, który udostępnił w sieci wzór takiego dokumentu. Problem jednak w tym, że wiele z nich nie spełnia wymogów formalnych. Manowska wskazała np., że w niektórych, wysyłający je obywatele, zamiast wpisać własny numer PESEL, wpisali numer Giertycha.
Czytaj też:
Wątpliwości ws. wyborów. Nawet Niemcy zaczęli krytykować TuskaCzytaj też:
Sąd Najwyższy tłumaczy decyzję w sprawie tzw. "giertychówek"
