Jak UE zabierała pieniądze rządowi PO-PSL
  • Ryszard CzarneckiAutor:Ryszard Czarnecki

Jak UE zabierała pieniądze rządowi PO-PSL

Dodano: 
Premier Donald Tusk i szefowa KE Ursula von der Leyen
Premier Donald Tusk i szefowa KE Ursula von der Leyen Źródło: PAP / Leszek Szymański
Gdy w kampanii wyborczej do parlamentu w roku 2023 zwolennicy ówczesnej totalnej opozycji wpierali naszym rodakom, że były szef Rady Europejskiej i eksprzewodniczący Europejskiej Partii Ludowej Donald Tusk, jak tylko wróci do władzy to w relacjach Polski z UE nastąpi "miesiąc miodowy" -  to wielu ludzi im wierzyło.

Dlaczego? Bo pamięć ludzka, ale też pamięć społeczna jest krótka, zawodna i selektywna. Przecież, gdy obecny premier był szefem rządu to – o czym Koalicja Obywatelska za wszelką cenę nie chce pamiętać – rząd PO-PSL miał olbrzymie kłopoty z Unią Europejską.

Oto przykład. Leży przede mną egzemplarz wydawanego do dziś pisma „Dziennik Gazeta Prawna" z 23 lutego 2012 roku. Na pierwszej stronie krzyczący tytuł „Bruksela zablokowała 300 mln dla Polski". I podtytuł; „Powodem wstrzymania wypłat są błędy Ministerstwa Rozwoju Regionalnego". Chodziło wtedy o 312 milionów euro z programu „Innowacyjna Gospodarka" i była to najbardziej drastyczna decyzja Brukseli wobec wszystkich rządów Rzeczypospolitej w całej historii naszych relacji z UE.

Powodem takiej decyzji Komisji Europejskiej był wówczas fakt przekroczenia o niemal dwa razy limitu dopuszczalnych błędów/ uchybień we wnioskach o unijne środki z programu właśnie „Innowacyjna Gospodarka". Ów Brukselski limit wynosił 2 proc., a tymczasem rząd PO-PSL złożył wnioski z błędami na poziomie 3,7%...

Ta spektakularna niemożność czy też impossybilizm w relacjach rządu Tuska z Komisją Europejską (wtedy jeszcze kierowaną przez ekspremiera Portugalii Jose Manuela Durao Barroso – była to jego druga kadencja) pokazała, że wcale Donald Tusk nie był taki mocny w relacjach z unijnym establishmentem, jak siebie malował.

Mówimy o praktycznym wymiarze czyli bezproblemowym załatwianiu kasy, a nie o awansach osobistych, które miały nastąpić, bo te akurat były dla Berlina i Brukseli elementem ich nieskomplikowanej gry: chcieli mieć kogoś z naszego regionu, kto byłby „pasem transmisyjnym" dla unijnych elit, a nie stawiałby pytań i nie prowadził samodzielnej polityki. I takiego dostali.

Dziś relacje rządu w Warszawie z Brukselą są odległe od idylli,którą obiecywał Tusk Anno Domini 2023. Konflikt interesów między UE a Polską -każdą Polską,dodajmy ! – jest oczywiste. Ale niemała część Polaków wolała wtedy i woli dziś wierzyć w PO czyli Puste Obietnice. Także te dotyczące stosunków z Komisją Europejską.


Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.

Zapraszamy do wypróbowania w promocji.


Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także