DoRzeczy.pl: Ursula von der Leyen i Donald Trump uzgodnili w weekend umowę handlową między Unią Europejską a USA. Zgodnie z porozumieniem 15-procentowa stawka celna obejmie przeważającą część eksportu unijnego do USA, m.in. przemysł samochodowy, półprzewodnikowy i farmaceutyczny. Wcześniej Donald Trump zapowiadał cła na poziomie 30 proc. To, że finalnie jest to 15 proc., można uznać za sukces Ursuli von der Leyen czy niekoniecznie?
Paweł Jabłoński: Patrząc na przebieg rozmowy Donalda Trumpa i Ursuli von der Leyen, widać pewną taktykę prezydenta USA, której używa w momencie, gdy ktoś siada z nim do stołu. Donald Trump uzyskał to, o co mu chodziło – inwestycje firm europejskich w Stanach Zjednoczonych. Mówił wprost, że to jest coś, co pozwoli drugiej stronie wynegocjować lepsze warunki. Dlatego to przede wszystkim Donald Trump i USA są wygranymi, ponieważ cła i tak zostały wprowadzone, choć na niższym poziomie. Ponadto złożona została deklaracja o bardzo dużych inwestycjach firm europejskich w Stanach Zjednoczonych.
A jak to wygląda z punktu widzenia Polski? Donald Tusk napisał, że stracimy 8 mld zł, choć mogliśmy stracić 15.
Rząd Donalda Tuska powinien wykazać się zdecydowanie większą aktywnością, bo w czasie polskiej prezydencji w UE nie zostało nic zrobione w tym zakresie. Nie odbył się szczyt UE-USA, nie odbyła się rada ds. Handlu i Technologii UE-USA, która była planowana jeszcze za czasów rządu PiS. Masa rzeczy została przez Tuska zaniedbana. Niestety, odpowiedzialność za to ponosi on osobiście, bo wiąże się to z generalnym brakiem aktywności w czasie prezydencji.
Jakie Donald Tusk może podjąć kroki, skoro w zasadzie ma zero kontaktów w administracji Donalda Trumpa?
To kolejny problem, za który Donald Tusk ponosi odpowiedzialność, bo to on doprowadził do tego, że w Waszyngtonie nie jest szanowany. Natomiast w momencie, kiedy Polska sprawowała prezydencję w UE, można było wykazać się większą aktywnością. Na sejmowej komisji ds. UE regularnie pytaliśmy o to, czy będą rozmowy na poziomie relacji handlowych i cały czas słyszeliśmy opowieści, że "rozmowy trwają, coś się niedługo wydarzy, pracują grupy robocze", ale nic takiego się nie stało. Dopiero dziś wydarzył się konkret w postaci ceł USA. One mogłyby być jeszcze gorsze, ale generalnie wygląda to dla Europy średnio.
Czy mamy do czynienia z otwartą wojną handlową między USA a Unią Europejską?
Nie nazwałbym tego wojną handlową, bo wojna handlowa oznaczałaby raczej eskalowanie wysokości ceł i dodatkowych barier pozataryfowych, a na razie nie mamy z tym do czynienia. Jest pewnego rodzaju porozumienie, na którym przede wszystkim korzystają Stany Zjednoczone. Europa oczywiście też może na tym skorzystać, jeżeli gospodarka europejska będzie bardziej innowacyjna oraz jeśli rzeczywiście firmy europejskie będą gotowe zainwestować w Stanach Zjednoczonych a jednocześnie jeśli my będziemy potrafili przyciągnąć nowe inwestycje do Europy, bo z tym mamy też problem na kontynencie, że inwestycji w Unii Europejskiej jest proporcjonalnie mniej niż inwestycji w innych częściach świata.
Czytaj też:
Amerykańskie cła na Europę. Gorzkie słowa TuskaCzytaj też:
Premier Francji o umowie celnej z Trumpem: Czarny dzień dla Europy
Inwestuj w wolność słowa.
Akcje Do Rzeczy + roczna subskrypcja gratis.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
