Pierwszy raz z walutą euro zetknąłem się w Belize (kraj karaibski). Był styczeń 2004 r. W Europie zima, na Karaibach szczyt sezonu turystycznego. Euro wprowadzono 1 stycznia 2002 r. w 12 państwach UE, a 1 lipca 2002 r. ostatecznie wycofano z obiegu waluty narodowe tych państw. Turyści z tych krajów nadal jeździli na Karaiby. Mieli nowe euro.
Nikt tego świństwa nie chciał. Kantory w Meksyku oferowały za euro gorszy kurs niż za dolary, choć oficjalne kursy bankowe mówiły na odwrót. Byłem wtedy barmanem w Belize i żyłem z napiwków. Na barze stał słój po ogórkach, do którego klienci wrzucali napiwki. Gdy znalazłem w słoju euro, odkładałem je na bok, bo tym się nie dało nigdzie płacić. Przed wylotem z Belize poszedłem do banku wymienić wszystko na dolary. Kładę plik euro przed kasjerem, a on bierze ołówek i odsuwa wszystko z powrotem przed szybę okienka. Nie chciał tego nawet dotykać! Czemu? Wytłumaczył mi łopatologicznie i ja się z nim zgodziłem wtedy, i zgadzam do dziś.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
