O ile pierwszy miesiąc po zaprzysiężeniu Karola Nawrockiego przypominał po części miesiąc miodowy, a po części okazję do zaprezentowania się nowej głowy państwa Polakom, o tyle wtargnięcie na terytorium Polski sporej liczby rosyjskich dronów zmieniło nagle atmosferę. Rosyjska prowokacja przypomniała o brutalnych realiach politycznych w naszej części Europy.
Dla Karola Nawrockiego akcja rosyjska musiała mieć dodatkową znaczącą wymowę. Nietrudno jest zinterpretować nalot dronów jako swoistą odpowiedź Kremla na deklaracje Donalda Trumpa o utrzymaniu kontyngentu żołnierzy amerykańskich nad Wisłą z dodatkową opcją zwiększenia ich liczby. Na razie prezydent ten egzamin zdaje dość dobrze. Wypowiada się na temat nowej kryzysowej sytuacji w sposób spokojny, ale zdecydowany. „Wszystkie te testy zdaliśmy. I test polityczny, i test partnerski, w ramach NATO, wykonując od nocy swoje zadania dyplomatyczne, a przede wszystkim test wojskowy naszej gotowości do tego, aby na rosyjską prowokację zareagować” – stwierdził, odwiedzając 11 września 31. Bazę Lotnictwa Taktycznego w Poznaniu-Krzesinach.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
