Agresja trwa w USA. Zwolennicy aborcji zaatakowali uczennicę pro-life

Agresja trwa w USA. Zwolennicy aborcji zaatakowali uczennicę pro-life

Dodano: 
Aborcja w USA, zdjęcie ilustracyjne
Aborcja w USA, zdjęcie ilustracyjne Źródło:piqsels.com
Policja musiała rozproszyć licealną pikietę zwolenników aborcji, którzy agresywnie zaatakowali swoją koleżankę prezentującą inne poglądy.

Nie kończą się akty agresji zwolenników „prawa do wyboru” zabijania dzieci nienarodzonych po wycieku z Sądu Najwyższego, który ujawnił projekt decyzji cofającej precedens Roe vs. Wade, który zalegalizował aborcję w roku 1973. Do nowego incydentu doszło w liceum Hunterdon Central Regional High School w New Jersey.

Siedmiu uczniów, którzy zorganizowali pro-aborcyjną pikietę, zostało zawieszonych w prawach uczniowskich za napaść na swoją koleżankę, która wyraziła pogląd inny niż oni, eksponując transparent o treści pro-life.

Aborcjoniści nie tolerują innego punktu widzenia

Agresję skrytykował publiczny nadzorca szkoły, Jeffrey Moore. „Popychanie, pełna przekleństw agresja słowna, demolowanie transparentów, które przewracane, rzucane, kopane, to wszystko sprawiło, że była to najbardziej przygnębiająca i pozbawiona szacunku scena oraz przykład zachowania ucznia wobec uczennicy, która pojawiła się tam z innym punktem widzenia” – mówił.

Dwie katolickie uczennice, Nichole Pagano i jej starsza siostra Vanessa, zobaczyły, że w czasie zajęć lekcyjnych na kampusie szkolnym formuje się manifestacja około 200 uczniów, podnoszących aborcyjne hasła. Dziewczęta poczuły się zobowiązane do reakcji i przystąpiły do spontanicznej kontrmanifestacji z transparentami pro-life.

Dwie uczennice przeciwko 200 zwolennikom aborcji

Trzymając tabliczkę z napisem „równe prawa dla dziecka w łonie matki”, Nichole została zaatakowana przez szkolnych aborcjonistów. Jak wspomina w rozmowie z Catholic News Agency (CNA): „Jest około 200 uczniów, potem nagle nas otaczają – próbując zaatakować głównie mnie, ponieważ miałam tabliczkę – a potem natarli na mnie, atakując werbalnie, a nawet fizycznie, chwycili mnie i szarpali”.

Jak wyznała Nichole, jej siostra Vanessa była jedyną osobą, która interweniowała, próbując odpychać rozwścieczonych zwolenników aborcji i nie dopuścić do zdewastowania transparentu. Po wszystkim Nichole miała zadrapania na rękach i nogach oraz urażenie ramienia.

Uczennica pro-life: Trzeba robić to, co słuszne, nawet jeśli to trudne

Aby stłumić uczniowskie zamieszki proaborcyjne interweniować musiała ochrona szkoły i policja. Jednak, pomimo zawieszenia siedmiu uczniów, rodzice Nichole uważają, że szkoła nie potraktowała sprawy poważnie. Nichole miała usłyszeć od dyrektora jedynie zdawkowe przeprosiny, a władze szkolne od kilku dni po incydencie nie podjęły żadnego kontaktu z rodzicami.

Bohaterskie uczennice, które we dwie podjęły interwencję przeciwko dwustu agresywnym zwolennikom aborcji nie żałują swojej reakcji. „Musisz po prostu robić to, co podpowiada ci serce i w co wierzysz. Musisz robić to, co jest właściwe. Nawet jeśli czasami jest to trudne, idziesz to zrobić, aby zająć stanowisko i przedstawić swój punkt widzenia” – mówi Nichole Pagani w rozmowie z CNA.

Czytaj też:
"To ekstremiści". Nowa rzeczniczka Białego Domu atakuje obrońców życia
Czytaj też:
Miasto w Teksasie wygnało aborcję. Powstało kolejne "sanktuarium nienarodzonych"
Czytaj też:
Zastraszyć, poniżyć, zniszczyć. Amerykańscy aborcjoniści na wojnie

Źródło: catholicnewsagency.com
Czytaj także