Środowiska, które nie przyjmowanie do wiadomości faktów uczyniło najwyższą z inteligenckich cnót, o czym piszę bardziej obszernie w bieżącym numerze „Do Rzeczy”. Historycznie rzecz biorąc, Donald Tusk wyszedł z Unii Wolności, niszcząc politycznie Bronisława Geremka, ale Unia Wolności z Tuska nie wyszła i sprawiła, że w końcu on sam stał się jakby Geremkiem-bis. Równie dumnym i oburzonym, że „społeczeństwo nie dorosło do demokracji”, choć oczywiście bez cienia intelektualnej klasy nieżyjącego już, historycznego lidera Unii Demokratycznej i jej kolejnych mutacji.
W przemowie, którą wygłosił premier po ogłoszeniu wyników wyborów kluczowe słowa brzmiały: „To nic nie zmienia”. Owszem, dostaliśmy od was, wyborców, czerwoną kartkę, ale poradzimy sobie z tym, jak już wiele razy wcześniej. Nie liczcie, że się ugniemy, przyznamy do jakiegokolwiek błędu, że się zmienimy. Jeśli nawet cos zmienimy, to cichcem, i będziemy upierać się, że tak było zawsze. Zawsze, na przykład, uznawaliśmy konstytucyjność KRS i ustawy, na mocy której wybierzemy jej nowy, „demokratyczny” skład (używam tego przykładu, bo wybór własnej neo-neo-KRS to jest podobno zapowiedziany przez Tuska „plan awaryjny”). A czemu nie, nie takie już numery odstawialiśmy: latami waliliśmy w Kaczyńskiego i PiS, że swoją antyputinowską obsesją szkodzą koniecznemu pojednaniu z „Rosją taką jaka ona jest”, by z dnia na dzień ogłosić, że PiS to agenci Putina i partia rosyjska w Polsce, latami rozwodziliśmy się nad krzywdą „uchodźców” i zbrodnią „puszbaków”, by z dnia na dzień głosić, że chronimy wschodnią granicę Unii Europejskiej i w tym celu wybudujemy „tarczę wschód”. Anything Goes, jak mawiają jankesi, wszystko można.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.

