Na którym froncie wygrywają Ukraińcy, a na którym Rosjanie?
  • Maciej PieczyńskiAutor:Maciej Pieczyński

Na którym froncie wygrywają Ukraińcy, a na którym Rosjanie?

Dodano: 
Wystąpienie prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego w Davos.
Wystąpienie prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego w Davos. Źródło: PAP / GIAN EHRENZELLER
Na Ukrainie toczy się konflikt zbrojny, a w Polsce – spór o to, kto ten konflikt wygrywa. Tymczasem sytuacja na froncie – zarówno militarnym, jak i politycznym – jest o wiele bardziej złożona niż jej obraz kreślony przez propagandę obu walczących stron.

Gdy tylko stało się jasne, że wbrew przewidywaniom wielu analityków Ukraina nie padnie po trzech dniach rosyjskiej inwazji, polską opinię publiczną zdominowały hurraoptymistyczne nastroje. Publicyści, politycy, a także eksperci z wielką satysfakcją komentowali kolejne kompromitacje agresora, wychwalając (słusznie!) bezprzykładne bohaterstwo i (nie zawsze słusznie) militarną wyższość obrońców. Wieszczyli załamanie się nie tylko ofensywy, lecz także państwowości rosyjskiej. Putin miał albo zostać obalony w ramach przewrotu pałacowego, albo po prostu umrzeć na raka. Ukraińcy mieli ruszyć z kontrofensywą i odbić nie tylko okupowane po 24 lutego, lecz także utracone w 2014 r. terytoria. Żadne z tych „proroctw” na razie się nie spełniło.

Zacznijmy od pierwszego. O śmiertelnej chorobie Putina rozpisywały się zachodnie media. Wiele wskazywało na zły stan zdrowia władcy Kremla, który jednak wciąż żyje (przynajmniej w dniu, w którym wysyłam do druku ten artykuł), choć oczywiście nie można dodać „i ma się dobrze”. Z kręgów kremlowskich elit dobiegały wyraźne, ale jednak nieśmiałe pomruki niezadowolenia. Nadzieje na przewrót okazały się na ten moment płonne. A nawet gdyby Putin skończył jak obaleni przez najbliższe otoczenie carowie Piotr III i Paweł I, z jego następcą Zachód z pewnością chętnie zawarłby jakiś kompromis, a po krótkim okresie wymuszonej sytuacją „odwilży” Rosja wróciłaby na imperialne tory. Dla Ukrainy i Europy Środkowo-Wschodniej to niezbyt świetlana perspektywa. Każdy reformator w końcu sięga po knut, a po każdym Chruszczowie przychodzi Breżniew. Hurraoptymiści nie łudzili się przynajmniej, że Putina obali rosyjska ulica. Społeczeństwo popiera operację specjalną – nie wiadomo tylko, czy bardziej ze strachu czy bardziej z pobudek ideowych.

Hurraoptymiści

Pierwsze proroctwo straciło swoją moc, gdy stało się jasne, że nawet jeśli Rosja jest kolosem na glinianych nogach, to wiele jeszcze wody w Dnieprze upłynie, zanim kolos ten pod własnym ciężarem upadnie, o ile w ogóle. Drugie wciąż ma swoich wyznawców. Dla nich teza, po raz pierwszy tak ostro postawiona przez Marcina Wyrwała z Onetu, w myśl której Ukraina tę wojnę przegrywa, zabrzmiała wręcz jak herezja. A najmniej jak niewybaczalny akt defetyzmu.

Cały artykuł dostępny jest w 26/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także