Były szef japońskiego rządu Shinzo Abe został postrzelony w piątek, około godziny 11:30 rano, podczas imprezy związanej z niedzielnymi wyborami. Do ataku doszło w mieście Nara, na wyspie Honsiu.
– Kiedy wygłaszał przemówienie, mężczyzna wyszedł zza jego pleców i strzelił – relacjonuje świadek zdarzenia w rozmowie z japońską telewizją publiczną NHK. – Pierwszy strzał brzmiał jakby ktoś użył zabawki. Nie upadł (Abe - red.). Drugi strzał był bardziej widoczny, można było zobaczyć iskrę i dym – opisywała dalej kobieta.
Zabójca byłego szefa japońskiego rządu, 41 -letni Tetsuya Yamagami, użył podczas ataku domowej broni palnej i został aresztowany na miejscu. Policja wciąż bada motyw zabójstwa.
Zabójstwo wywołało wstrząsy na całym świecie, biorąc pod uwagę, że atak miał miejsce w biały dzień w kraju o jednym z najniższych na świecie wskaźników przemocy związanej z bronią.
Szef policji zabiera głos
Podczas sobotnie konferencji prasowej głos w sprawie zabójstwa byłego premiera zabrał szef policji prefektury Nara Tomoaki Onizuka. Jak przyznał, bierze pełną odpowiedzialność za to, co się stało.
– Po tym, jak pierwszy raport o incydencie przyszedł o 11:30 i ujawniono przebieg całej sytuacji, odczułem wrażenie szczytu poczucia winy i żalu, jakie odczuwałem w ciągu 27 lat mojej pracy w organach ścigania – powiedział Tomoaki Onizuka.
Eksperci analizując nagranie z piątkowego zamachu zasugerowali brak należytej uwagi policjantów na otwartą przestrzeń za Abe, gdy wygłaszał on przemówienie przed niedzielnymi wyborami parlamentarnymi.
– Uważam, że nie można zaprzeczyć, że były problemy z ochroną i środkami bezpieczeństwa dla byłego premiera Abe, biorąc pod uwagę, jak wszystko się skończyło – przyznał Onizuka.
Czytaj też:
Shinzo Abe nie żyje. W domu zamachowca znaleziono materiały wybuchowe