Zjazd Deputowanych Ludowych w Jabłonnie pod Warszawą wzbudził zrozumiałe zainteresowanie mediów. Oto bowiem rosyjscy opozycjoniści spotykają się, by zadecydować, jak ich kraj powinien wyglądać po obaleniu dyktatury. Tworzą coś na kształt alternatywnego, emigracyjnego rządu.
Wiele o charakterze tego przedsięwzięcia mówi postać głównego organizatora i zarazem twarzy zjazdu. Ilja Ponomariow, biznesmen i polityk o poglądach lewicowych i wielkich ambicjach. Uschyłku ZSRS aktywista komsomolski. W Rosji postsowieckiej działacz m.in. Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej czy partii Sprawiedliwa Rosja. To ostatnie ugrupowanie opuścił, gdy z prawdziwej opozycji stało się ono systemową opozycją, tylko z pozoru sprzeciwiającą się władzy. Był aktywnym działaczem antyputinowskim. W 2013 r. postawiono mu zarzuty o udział w defraudacji pieniędzy należących do fundacji Skolkowo. Na jej koszt Ponomariow miał przeprowadzić wiele wykładów w Stanach Zjednoczonych. Nie był to jedynie element represji politycznych ze strony Kremla. Nawet Aleksiej Nawalny, nieprzepadający zresztą za Ponomariowem, sugerował, że honoraria za wykłady były podejrzanie wysokie.
„Organizator antyputinowskiego terroru"
W 2014 r. Ponomariow był jedynym deputowanym do Dumy, który zagłosował przeciwko aneksji Krymu. Co istotne, uważał, że Krym jest rosyjski i powinien być do Rosji włączony, ale na zasadach dobrowolności, w ramach wspólnego, rosyjsko-ukraińsko-białoruskiego państwa. Zaakceptował nawet wyniki pseudoreferendum, argumentując, że przecież większość mieszkańców półwyspu to Rosjanie. Jego zdaniem należało zająć Krym, ale nie w tak bezceremonialny sposób, jak to zrobił Putin, narażając Rosję na wojnę z Ukrainą i Zachodem. Po prostu trzeba było cierpliwie i pokojowo przeciągać Kijów na swoją stronę. Podobnie jak Putin uważał perspektywę wejścia Ukrainy do NATO za zagrożenie dla Rosji. Niemniej sam sprzeciw sprawił, że Ponomariow musiał w końcu Rosję opuścić. Najpierw wyjechał do Stanów, następnie na Ukrainę, gdzie robił interesy z amerykańskimi inwestorami. W 2019 r. otrzymał od Petra Poroszenki obywatelstwo ukraińskie.
Po wybuchu pełnowymiarowej wojny zaangażował się w tworzenie u boku Ukrainy oddziałów wojskowych, złożonych z rosyjskich jeńców i dezerterów. W sierpniu zrobiło się wokół niego głośno w związku ze śmiercią Darii Duginy.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.