Rząd Donalda Tuska podjął decyzję, aby zainwestować 10 mld zł w bezpieczeństwo wschodniej granicy Polski. W poniedziałek w Sztabie Generalnym odbędzie się prezentacja programu Tarcza Wschód.
O fortyfikowaniu granicy wschodniej informują także władze Litwy, Łotwy i Estonii.
"Wciągnięcie wroga w głąb kraju"
Tymczasem Finlandia nie planuje budowy umocnień wojskowych wzdłuż granicy. Jak wyjaśniono, w przypadku ataku Rosjan celem obrony nie jest ich natychmiastowe zatrzymanie. Ekspert ds. polityki wojskowej płk. Juhani Pihjajamaa wskazał, że fińska doktryna wojskowa zakłada wciągnięcie wroga w głąb kraju, tak aby "potem zadać mu nokautujący cios".
– Nie ma takiej fortyfikacji obronnej, której nie dałoby się we współczesnej sztuce wojennej pokonać przy użyciu odpowiedniej siły artyleryjskiej i systemów powietrze-ziemia – ocenił kierujący tzw. szkołą walk lądowych w fińskich siłach zbrojnych płk. Janne Mäkitalo.
"Eksperci podkreślają również, że fińska lądowa granica z Rosją różni się od estońskiej, nie tylko ze względu na uwarunkowania w terenie, ale też jest od niej wielokrotnie dłuższa. Liczy ponad 1300 km, a projekt jej ufortyfikowania wymagałby poniesienia ogromnych nakładów. Stałe umocnienia wzniesione w czasie pokoju wymagają też ciągłej konserwacji" – podał fiński nadawca Yle.
Rosja chce rewizji granic
Premier Finlandii uważa, że ostatnie działania Rosji dotyczące możliwości rewizji granic na Morzu Bałtyckim, to próba "przetestowania" NATO.
– Musimy być dobrze przygotowani na wszelkiego rodzaju zagrożenia płynące ze strony Rosji – podkreślił Petteri Orpo, cytowany przez agencję Bloomberg.
Na początku tygodnia propozycja rosyjskiego Ministerstwa Obrony dotycząca zmiany granicy państwa i wód terytorialnych na Morzu Bałtyckim wywołała burzliwą reakcję Litwy i Finlandii. Dokument przedstawiający projekt propozycji został później usunięty ze strony rządowej bez wyjaśnień.
Czytaj też:
Stoltenberg: NATO może zastosować artykuł 5 w przypadku cyberatakuCzytaj też:
Ostatnie doniesienia z Kremla wzbudziły sensację. Amerykańscy eksperci nie mają jednak złudzeń