Groźne oblicze mesjanizmu
  • Paweł LisickiAutor:Paweł Lisicki

Groźne oblicze mesjanizmu

Dodano: 
Benjamin Netanjahu, premier Izraela
Benjamin Netanjahu, premier Izraela Źródło: Wikimedia Commons
Premier Izraela i trzech kluczowych polityków wspierających jego rząd są powiązani z wpływową wspólnotą chasydzką promującą idee mesjańskie oraz głoszącą skrajne poglądy rasowe.

Przedziwna sytuacja: mimo krytyki i protestów, mimo wyroku Międzynarodowego Trybunału Karnego Izrael jakby nigdy nic konsekwentnie prowadzi politykę, która w przypadku każdego innego państwa ściągnęłaby na nie katastrofę i powszechne potępienie. Powód jest prosty. Tak długo, jak za Izraelem stoją murem Stany Zjednoczone i jak długo o tym, kto rządzi w Stanach Zjednoczonych, w znacznym stopniu decyduje zarówno sam Izrael, jak i jego amerykańscy sojusznicy – lobby organizacji żydowskich i potężne grupy prosyjonistycznych, ewangelikalnych chrześcijan – nic się nie zmieni. Mając za sobą Waszyngton (przypomnę, że Joe Biden publicznie nazywa siebie syjonistą, a Donald Trump w tej akurat sprawie niewiele się od obecnego prezydenta różni), Izrael może sobie oburzenie świata lekceważyć. Żeby to w pełni zrozumieć, trzeba dostrzec znaczenie coraz bardziej wpływowych, religijnych grup chasydzkich, tak w samym Izraelu, jak w USA oraz innych państwach.

Co ciekawe, takiej refleksji w Polsce brak. Trudno znaleźć analizy religijnych motywów postępowania premiera Izraela, Beniamina Netanjahu, i jego najbliższych współpracowników. Tymczasem tak sam Netanjahu, jak trzech kluczowych polityków wspierających jego rząd, Itamar Ben-Gewir (minister bezpieczeństwa państwowego), Becalel Smotricz (minister finansów) oraz Beni Ganc (przewodniczący Knesetu), są powiązani z wpływową wspólnotą chasydzką Chabad-Lubawicz, która promuje idee mesjańskie oraz głosi skrajne poglądy rasowe. Podobnie to jego rząd wydaje ogromne sumy na Instytut Świątyni, wspólnotę religijną, która chce odbudować Trzecią Świątynię Żydowską na Wzgórzu Świątynnym.

W przypadku lewicy i liberałów ta niechęć do poznania zapewne wynika po prostu ze ślepoty: ogół tych pisarzy, komentatorów i publicystów najzwyczajniej w świecie nie traktuje kwestii religijnych poważnie, chyba że chodzi o walkę z rzekomym polskim, katolickim fundamentalizmem. Jeśli chodzi o publicystów prawicowych, to często mają oni w podświadomości całkowicie sentymentalny obraz Żydów i widzą w nich cały czas niedoszłe ofiary Holokaustu. Dodatkowym czynnikiem, który analizę motywów działania żydowskich elit przywódczych utrudnia szczególnie polskim katolikom, jest dziedzictwo dialogu katolicko-żydowskiego.

Rebbe namaszcza Netanjahu

Tym niemniej właśnie zbadanie ideologicznych czy też religijnych motywów działania premiera Izraela powinno mieć znaczenie pierwszoplanowe. Inaczej nie sposób zrozumieć ani bezwzględności, z którą rozprawia się z Arabami, ani stanowczości w realizacji projektu wielkiego Izraela, ani swego rodzaju kultu ziemi. Wydaje się, że nie da się zrozumieć jego postawy, odwołując się wyłącznie do przyczyn świeckich i doczesnych.

Artykuł został opublikowany w najnowszym wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także