Sztuka wojny dla początkujących

Sztuka wojny dla początkujących

Dodano: 
Flagi USA i Chin w Pekinie
Flagi USA i Chin w Pekinie Źródło: PAP/EPA / MARK R. CRISTINO
Agnieszka Couderq O tym, jak brak właściwego rozeznania może skutkować klęską, przekonują się dziś Amerykanie i Europejczycy, którzy w końcu lat 70. ocieplali stosunki z komunistycznymi Chinami. Przybywający do tego państwa z Zachodu decydenci zbyt łatwo dali się zmylić identycznym w ich oczach twarzom Chińczyków i zdezelowanym rowerkom, na których ci przemieszczali się masami po ulicach Pekinu. Widok ten uśpił czujność przybyszów. Donald Trump próbuje naprawić błędy swoich poprzedników.

Ostatnio świat żyje wprowadzanymi bezkompromisowo przez prezydenta Donalda Trumpa cłami na produkty importowane do USA. Nie rozumiem zaskoczenia. Od dawna z jego wypowiedzi wynika, że deficyty handlowe z partnerami takimi jak Chiny (czy Unia Europejska) leżą mu na sercu i to w nich upatruje, zresztą słusznie, główną przyczynę słabnięcia potęgi Stanów Zjednoczonych oraz postępującego ubożenia klas średnich w Ameryce. Kontrrewolucja Trumpa to powrót do zdrowego rozsądku, a przecież sama Biblia mówi, że z próżnego i Salomon nie naleje. Jak długo można budować na próżni? A czy czymś innym jest życie na kredyt lub, w przypadku państwa, z deficytu budżetowego? Według badań Banku Światowego przedłużający się dług publiczny powyżej 77 proc. stanowi istotne zagrożenie dla gospodarki kraju, ponieważ jego spłata, wysysając środki z obiegu, odbija się negatywnie na jej możliwościach inwestycyjnych. Dziś amerykański dług publiczny to 124 proc. PKB.

W połowie marca 2025 r., gdy akcje na nowojorskich giełdach odnotowywały paniczne spadki, zapytany o to, czy nie martwi go perspektywa recesji, Trump odwołał się do chińskiego sposobu myślenia. Powiedział: „Moim zamiarem jest zbudować silne państwo. Nie można przejmować się tym, co się dzieje na giełdzie. Jeśli spojrzycie na Chiny, to oni myślą w kategoriach następnych 100 lat. My zaś myślimy kwartałami. Tak dalej być nie może. Trzeba robić to, co jest słuszne”.

Bez rozlewu krwi

Trump ma rację. I chyba jest pierwszym zachodnim politykiem, który w tak rozumny sposób publicznie nawiązał do tego, co stanowi integralną część chińskiej sztuki wojennej. Pewnie jest mu znajoma, bo nieraz robił z Chińczykami interesy. A zarządzanie państwem to interes, czyli biznes. Biznes to inna forma prowadzenia wojny, a Trump jest biznesmenem. Państwa, tak samo jak przedsiębiorstwa, mają swoje potrzeby i cele, które stoją w konkurencji do potrzeb i celów innych suwerenów. Podobnie jak firmy gospodarki krajowe też muszą zarobić na siebie i na swoich „udziałowców”, którymi są obywatele. Nadmierne zadłużenie zagraża ich przetrwaniu i może doprowadzić je do upadłości, jak miało to miejsce już kilkakrotnie. Upadłość zaś łączy się z utratą suwerenności, a więc zaiste jest się o co martwić.

Artykuł został opublikowany w 19/2025 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także