Wojna o umysł Ameryki

Wojna o umysł Ameryki

Dodano: 
Flaga USA, zdjęcie ilustracyjne
Flaga USA, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Pixabay / ALI hassan/ Domena publiczna
Robert Bogdański W roku 2020 na amerykańskich uczelniach przy rekrutowaniu pracowników naukowych bardziej dbano o właściwą kompozycję rasowo-płciową niż o jakość naukową, a karierę można było zrobić, opowiadając elokwentnie o niczym, byle tylko miało się odpowiedni kolor skóry i odpowiednio radykalne poglądy.

Potęgę Stanów Zjednoczonych zbudowały wyższe uczelnie. Nie wyłącznie rzecz jasna, ale bez nich Ameryka nie byłaby tak zdolna do adaptacji w zmieniającym się świecie i tak silna intelektualnie. Wolfgang Münchau, autor niedawno wydanej książki o niemieckiej gospodarce, wdzięcznie zatytułowanej „Kaput”, jedną z przyczyn obecnych niemieckich problemów widzi w odpływie kadry naukowej z hitlerowskich Niemiec w latach 30. właśnie do Stanów Zjednoczonych. To dlatego, jego zdaniem, współczesne Niemcy są tak słabe w nowoczesnych technologiach. Ci, którzy mogli uczyć myśleć swoich, uciekli uczyć myśleć gdzie indziej. Wyrwa uczyniona przed prawie wiekiem nadal nie została w jego opinii zasypana, bo w nauce wszystkie głębokie zmiany powodują długotrwałe skutki, które są widoczne jeszcze po dziesięcioleciach, niczym kręgi na wodzie.

Dotyczy to jednak wszystkich – nie tylko Niemiec, lecz także Ameryki. Skoro przecież uznamy, że to uczelnie zbudowały jej potęgę, to mogą też przyczynić się do jej upadku – to logiczne. A wygląda na to, że w ostatnich dekadach zrobiono wiele, aby zmarnować to, co Ameryka dostała przez cały ten okres, gdy wysysała życiodajne intelektualne soki z innych krajów. Naukowe podwaliny światowego imperium mogą stracić swoją spoistość przez zjawisko zainfekowania ideologią. Donald Trump i jego obóz natychmiast po przyjściu do władzy postanowili się temu przeciwstawić i otworzyli bodaj najważniejszy front wojny, którą wytoczyli Ameryce uformowanej przez liberałów. I natychmiast, jak na prawdziwej wojnie, rejon starcia otoczyła „mgła wojny”, która często uniemożliwia jasne zrekonstruowanie obrazu. Zwłaszcza że zaatakowane środowiska mają nie tylko wielką umiejętność kształtowania narracji, lecz także ogromne interesy finansowe.

Faule i wynaturzenia

O co chodzi w tej wojnie? Według obrońców status quo – o niezależność wyższych uczelni, co jest doskonałym argumentem, bo na całym świecie większość ludzi zapytanych o to, czy władze powinny się mieszać do działalności uniwersytetów, odpowie odruchowo, że nie. Autonomia uczelni jest wartością, która każe ludziom zachodniej cywilizacji przymykać oko na rozmaite faule i wynaturzenia, które mają miejsce ma kampusach. W imię czego należy strzec tej autonomii? W imię wolności nauki oczywiście. Tu kończy się dialog, bo każdy, kto by chciał wieść z tym stanowiskiem spór, zostanie natychmiast zakwalifikowany jako niebezpieczny populista i – rzecz jasna – wróg nauki.

Artykuł został opublikowany w 29/2025 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także