Derusyfikacja, czyli deukrainizacja
  • Maciej PieczyńskiAutor:Maciej Pieczyński

Derusyfikacja, czyli deukrainizacja

Dodano: 
Wiec przeciwko wojnie w Ukrainie na Placu Katedralnym w Wilnie
Wiec przeciwko wojnie w Ukrainie na Placu Katedralnym w Wilnie Źródło: PAP / Valdemar Doveiko
Paradoksalnie Wilno, otwierając granice dla przeciwników Łukaszenki i Putina, sprowadziło sobie na głowę problem z kulturową ekspansją języka rosyjskiego. Litwini mają dziś coraz bardziej dość imigrantów i uchodźców ze Wschodu.

W Wilnie jest za dużo języka rosyjskiego. Nie da się tego wytrzymać” – kilka tygodni temu post o takiej alarmującej treści opublikował w swoich mediach społecznościowych Edmundas Jakilaitis. To jeden z najbardziej wpływowych litewskich dziennikarzy i publicystów. Swoją opinią podzielił się, co nie bez znaczenia, w przededniu jednego z najważniejszych dla swojego kraju świąt narodowych. W lipcu Litwa obchodzi bowiem swój Dzień Państwowości, ustanowiony w rocznicę koronacji Mendoga, jedynego króla, który zasiadał na tronie Wielkiego Księstwa Litewskiego. Jakilaitis publicznie sformułował niezwykle istotne pytanie o tożsamość. A dokładniej o to, jak sprawić, aby język litewski, jedyny urzędowy w tym kraju, znów stał się językiem dominującym na ulicach stolicy. Publicysta wywołał dyskusję o tym, czy aby nie należałoby się zastanowić nad ograniczeniem języka rosyjskiego w przestrzeni publicznej. Jakilaitis zauważył, że w starym mieście Wilna już od jakiegoś czasu język rosyjski słyszalny jest wręcz nawet częściej niż litewski. Jego post spotkał się z entuzjastyczną reakcją, szczególnie internautów o prawicowych poglądach.

Spuścizna po sowieckiej okupacji

Już przed wybuchem pełnoskalowej wojny na Ukrainie kraje bałtyckie były jednak zamieszkane przez sporą mniejszość rosyjskojęzyczną. Na Łotwie było to aż 32 proc. ludności, w Estonii – 27 proc., na Litwie – 6 proc. W przeważającym stopniu jest to społeczno-kulturowa spuścizna po dekadach sowieckiej okupacji. Kraje bałtyckie zostały włączone jako republiki do ZSRS. Rosjanie napływali tam do pracy w administracji okupacyjnej, a język rosyjski był drugim urzędowym, obok miejscowego. Nawiasem pisząc, to pokazuje, że Polska, będąc „jedynie” satelitą Moskwy, państwem w pełni zależnym politycznie, ale formalnie odrębnym, uniknęła gorszego losu. Inwazja Rosji na Ukrainę uczyniła kwestię językową w państwach bałtyckich o wiele bardziej problematyczną niż wcześniej. Z jednej strony, Wilno, Ryga i Tallin jednoznacznie stanęły murem za Kijowem, stając w awangardzie europejskiego sprzeciwu wobec moskiewskiego imperializmu. Z drugiej strony, stosunek do wojny podzielił rosyjskojęzycznych mieszkańców tych trzech krajów – jedni solidaryzowali się z Ukrainą, inni poparli agresora, jeszcze inni zajęli pozycję neutralną.

Artykuł został opublikowany w 35/2025 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Księgarnia Do RzeczyKsiążki Macieja Pieczyńskiego
można kupić w Księgarni Do RzeczyZapraszamy
Czytaj także