Złożenie do grobu
  • Paweł LisickiAutor:Paweł Lisicki

Złożenie do grobu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Paweł Lisicki: Złożenie do grobu
Paweł Lisicki: Złożenie do grobu
Z książki Pawła Lisickiego Kto zabił Jezusa? Prawda i interpretacje (Wydawnictwo m, Kraków 2013, s. 366- 370):

Zwłoki skazańca i pochówek

Śmierć Jezusa nie była jednak, a raczej nie musiała jeszcze być, końcem kary. „Koniec życia skazańca nie oznaczał w starożytności końca kary. Prawo rzymskie znało jeszcze karę dodatkową do egzekucji: utratę czci. Wydanie ciała skazańca do pochówku mogło nastąpić tylko na drodze administracyjnego aktu łaski, który zależał od chęci właściwej władzy” – pisał Blinzler (s. 282). Rzymski prawnik Ulpian pisze, że w jego czasach, czyli pod rządami Septymiusza Sewera, skazańców wolno było grzebać tylko wtedy, gdy o specjalnie poproszono i uzyskano na to zgodę. W stosunku do skazanych za zbrodnię obrazy majestatu władze zwykle takiego zezwolenia nie udzielały. Kierowały się zasadą poena etami post mortem manet, czyli kara trwa dłużej niż śmierć. I tak na przykład ciała ukrzyżowanych chrześcijan z Lyonu zostały wystawione na widok publiczny przez sześć dni, a potem spalone, tak żeby prochy można było wrzucić do Renu.

Jezus został skazany i stracony w skutek odrębnego procesu rzymskiego za obrazę majestatu. Zatem zgoda Piłata na wydanie Jego zwłok Józefowi z Arymatei była dowodem szczególnej życzliwości – sądzi Blinzler. Byłby to kolejny znak, że Piłat nie traktował poważnie roszczeń do tronu Jezusa. Tylko jeśli jest prawdą, że Piłat nie widział w Jezusie autentycznego przestępcy politycznego, a wyrok śmierci wydał niechętnie, da się zrozumieć, że zgodził się na prośbę na wydanie zwłok bez spełnienia żadnych warunków. Tym bardziej, że prefekt wydał ciało komuś, kto nie był członkiem rodziny skazańca. Inne zdania jest choćby Brown, który uważa, że tym, co mogło dać Józefowi odwagę, by zwrócić się z prośbą do Piłata, była jego przynależność do Wysokiej Rady oraz fakt, że sam był wśród oskarżycieli Jezusa. Wówczas dokonany przez Józefa pochówek nie byłby oznaką szczególnej czci wobec Jezusa, jak pokazali to ewangeliści, ale zwykłym w takich wypadkach postępowaniem członków Sanhedrynu. Dbali po prostu o to, żeby wszystko odbyło się zgodnie z Prawem, nic więcej. Podobnie zdaje się uważać Evans, według Sanhedryn wydał Jezusa Piłatowi, to jego przedstawiciel zwyczajnie zwrócił się o ciało, żeby pochować je zgodnie z obyczajami. Wcześniej napisałem dlaczego takie rozwiązanie uważam za mało prawdopodobne. Józef równie dobrze mógł poprosić o zwłoki po prostu dlatego, że zależało mu na uczczeniu Galilejczyka, bo był Jego sekretnym uczniem.

Ewangeliści wskazują, że pogrzeb odbył się w pośpiechu i że nie zachowano zwykłych reguł obrządku. Marek, zauważył Blinzler, pisząc o tym, że Józef owinął ciało płótnem (Mk 15,46), podkreśla ten pospieszny charakter pogrzebu i używa greckiego słowa eneileo – wcisnąć, wpakować, wepchnąć. Mateusz, Łukasz łagodzą wrażenie braku czci wobec zwłok i wprowadzają słowo entylisso – owinąć. Ewangeliści nie wspominają o obmyciu zwłok wodą, co jest kolejnym znakiem pośpiechu. Chodziło o to, jak wszyscy potwierdzają, żeby ciało spoczęło w grobie przed zmrokiem.

Każdy Żyd chciał być pochowany w „grobie ojców”, czyli w grobowcu rodzinnym. Gdzie spoczęło ciało Jezusa? Według Evansa Jezusa pochowano zgodnie z regułami Miszny, czyli w jednym z grobowców lub krypt przeznaczonych dla przestępców. Jego zdaniem Jezus, jako skazany przez Sanhedryn, nie mógł liczyć na pochówek w osobnym grobie. Zgodnie z Miszną dla takich jak on przygotowywano dwa publiczne miejsca pochówku, Jedno dla ukamienowanych i spalonych, drugie dla ściętych i uduszonych. Grzesznicy nie powinni spoczywać obok pobożnych, aby nie naruszać godności tych ostatnich – mówiła tradycja. To, że Ewangelie mówią o osobnym grobie wynika z motywów apologetycznych. „Lecz mimo wszystkich usiłowań ewangeliści nie mogą ukrywać wstydliwej śmieci Jezusa jako przestępcy i prawnych reguł jego pochówku w miejscu honorowym” – pisze Evans (s. 136). To wątpliwy wniosek. Dlaczego ewangeliści, którzy z wyjątkową dokładnością przedstawili bicie, wyszydzanie i poniżenie Jezusa, mieliby wzbraniać się przez przyznaniem, że został pochowany z innymi grzesznikami? Tym bardziej, że w tej sprawie akurat łatwo mogli się odwołać do właściwego fragmentu Pisma. „Pochowano Go wśród złoczyńców” – ten werset proroka Izajasza (Iz 53,9) idealnie tłumaczyłyby umieszczenie zwłok Jezusa w publicznym grobowcu. Ewangeliści nie wahają się przecież pokazać, że ich Mistrza ukrzyżowano razem z innymi przestępcami, dlaczego więc taką trudność miałoby im sprawić pochowanie Go obok nich? Zamiar apologetyczny polegał na tym, żeby wykazać, że bliscy Jezusa wiedzieli, gdzie spoczęło Jego ciało. Było to ważne dla uzasadnienia wiary w Zmartwychwstanie, która zakłada, że zostały ożywione te same zwłoki, które zdjęto martwe z krzyża. By tego dowieść, by pokazać, że ci sami świadkowie widzieli śmierć, złożenie do grobu, a następnie opustoszały grób, nie trzeba było jednak wymyślać osobnego grobu i honorowego pogrzebu.

Kości ukrzyżowanego Yehonana – zauważył Brown – znalezione w pochodzącym z I w. miejscu pochówku w Giv’atha-Mivtar w 1968 r., znajdowały się w ossuarium przylegającym do tego samego ossuarium Szymona, budowniczego świątyni. Wynika z tego, że honorowy drugi pogrzeb ukrzyżowanego nie był tak późną praktyką jak kiedyś uważano (s. 1210). Nie wiadomo zresztą, czy w już w czasach Piłata dwa wspomniane przez Misznę dwa publiczne groby istniały, ani też na ile ściśle przestrzegano zakazu chowania grzeszników obok sprawiedliwych. Po roku zwłoki skazańca ostatecznie spoczęły w grobie rodzinnym.

Wynika tego jeszcze jedno: nawet jeśli Yehonan pierwotnie został pochowany w publiczny grobowcu, jego krewni musieli być wstanie rozpoznać miejsce, gdzie spoczęły zwłoki, tak by następnie przenieść jego kości. Nawet skazaniec po śmierci nie tracił swej tożsamości. „ Ponowny pochówek kości Yehonana, mężczyzny, który także został ukrzyżowany za rządów Poncjusza Piłata pokazuje, że Żydzi wiedzieli, jak zaznaczyć i pamiętać miejsce pierwszego pochówku” – słusznie pisze Evans (s. 137). Tym bardziej trudno zrozumieć dlaczego, skoro umieszczenie zwłok w publicznym grobowcu nie przeszkadzało w identyfikacji, ewangeliści mieliby upiększać pochówek Jezusa. Dlatego wbrew sugestii Evansa można zakładać, że pochówek, mimo pośpiechu, przebiegł godnie, choć skromnie, a Piłat wydał zwłoki Józefowi, gdyż chciał mu szczególną łaskę. Byłby to ślad wyrzutów sumienia? Pochówek miał miejsce w północnej części Jerozolimy, gdzie znajdował się wspomniany przez św. Jana ogród. „Wątpliwości co do raportu na temat złożenia do grobu są nieuzasadnione, przyjęcie, że zwłoki Jezusa zostały wrzucone do masowego grobu, nie ma żadnego oparcia w źródłach” – stwierdzają Henkel i Schwemer (s. 621).

Jeden Mateusz wspomina, że jeszcze następnego dnia po egzekucji arcykapłani i faryzeusze zebrali się u Piłata i poprosili o postawienie przed grobem straży oraz o opieczętowanie kamienia. „Panie – mieli mówić do prefekta – przypomnieliśmy sobie, że jeszcze za życia ten oszust powiedział: Po trzech dniach zmartwychwstanę (Mt 27,62-66). Piłat odpowiedział: „Weźcie straż, zabezpieczcie grób, jak tylko potraficie”, co oni zrobili. Nie jest jasne czy chodziło o straż rzymską, daną przez Piłata, czy o straż świątynną, na której urzycie Piłat wyraził zgodę. Autentyczność tego fragmentu odrzuca wielu krytyków, którzy zwracają uwagę na to, że pojawia się ono tylko u Mateusza. Inne zarzuty przeciw historyczności tej sceny przytoczył Brown (s. 1291). Według niego nie sposób uwierzyć, że arcykapłai i faryzeusze mieliby nie tylko znać przepowiednie Jezusa, ale także rozumieć, że odnosiły się one do Jego zmartwychwstania. Nie jest to jednak wcale aż tak oczywiste. Nawet jeśli władze żydowskie nie obawiały się zmartwychwstania, Jezus uchodził za cudotwórcę, egzorcystę, kogoś, kto być może potrafił wskrzeszać zmarłych. Dowodzę tego choćby szyderstwa spod krzyża i nawoływanie, by z niego zszedł. To zaś musiało zakładać wiedzę o jego nadzwyczajnych zdolnościach. Dlaczego zatem arcykapłani nie mieliby się zabezpieczyć? Tym bardziej, że mogli uważać Jezusa za czarownika, który wszedł w porozumienie z mocami nieczystymi i być może przekazał odpowiednie formuły magiczne swoim uczniom. Żeby poprosić o opieczętowanie grobu i postawienie przed nim straży, arcykapłani wcale nie musieli znać późniejszej wiary chrześcijańskiej, wystarczyło, że wiedzieli o wskrzeszeniu Łazarza, młodzieńca z Nain czy córki Jaira. Albo nawet, że coś o tym słyszeli. Innym motywem działania arcykapłanów i faryzeuszy mogła być obawa, czy uczniowie Jezusa nie będą próbowali odprawić przy jego grobie publicznej żałoby – Jezusowi jako skazańcowi prawo do tego nie przysługiwało.

Drugim głównym argumentem Browna przeciw prawdziwości tej sceny było to, że gdyby przed grobem Jezusa faktycznie postawiono straż, nie mogły by się tam pojawić kobiety. „Z pewnością ewangeliści musieliby wyjaśnić w jaki sposób kobiety mogły mieć nadzieję wejść do grobu, jeśli umieszczono tam straż mającą chronić przed wejściem” (s. 1351). Ten zarzut z kolei nie bierze pod uwagę, że idąc do grobu, kobiety wcale nie musiały nic wiedzieć o straży. Pojawia się ona przecież już po pochówku Jezusa, gdy odeszły, będąc pewne, że ciało spokojnie spoczywa w grobie. Tak jak w wielu innych przypadkach nie da się dowieść, że Mateusz napisał prawdę, można wszakże wykazać, że zarzuty pod jego adresem są niewystarczające.

Oba procesy zatem – żydowski przed Sanhedrynem i rzymski przed prefektem – zakończyły się tak samo. Ten pierwszy sformułowaniem oskarżenia, które miało doprowadzić do stracenia Galilejczyka, ten drugi – faktycznym wyrokiem skazującym. Wydawało się, że sprawa bluźniercy i buntownika raz na zawsze została załatwiona. Jego ciało spoczęło w nowym grobowcu. Niezależnie od tego, czy strażnicy czuwali przy Nim, czy też nie, wydawało się, że Jezus z Nazaretu zasnął snem wiecznym. Arcykapłani, starci i uczeni w Piśmie, mogli oddać się świętowaniu Paschy w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku. Usunęli zło spośród Izraela, uchronili lud od gniewu Boga, nie pozwoli na to, by samozwańczy mesjasz wywołał zamieszki, wzburzenie, niepokoje.

Podobnie Piłat po zakończeniu nużącego dnia, kiedy już wydał wyrok i usłyszał, że skazańcy wyzionęli ducha, mógł w spokoju oddać się innym zajęciom. Wiedział, że wkrótce wyruszy do Cezarei Nadmorskiej i opuści niewdzięczne, wrogie miasto. W przeciwieństwie do arcykapłanów nie miał pewnie całkiem spokojnego sumienia, ostatecznie nie udało mu się postawić na swoim. To Żydzi zagrali mu na nosie, dopięli swego. Ale w końcu nie było to wielkie zmartwienie. Jeden samozwańczy król więcej czy mniej nie był problemem. Piłat wiedział, że na pewno nadarzy się okazja, by się odegrać.

Zresztą nie był w złej sytuacji, nawiązał znowu dobre stosunki z Herodem Antypasem, nie groziły mu więc kolejne donosy do Rzymu. Poza tym prefekt mógł myśleć, że awantura z Kajfaszem zmusiła władze żydowskie do kolejnego potwierdzenia lojalności wobec Imperium. Nie było tego złego, co by na dobre nie wyszło.

Nikt nie mógł się spodziewać, że kobiety należące do grupy uczniów Jezusa pójdą po szabacie do grobu, będzie on pusty. Że to, co wydawało się nieodwołalnie zakończone, dopiero teraz naprawdę zacznie.

Czytaj także