- Niechętnie do umów stowarzyszeniowych państw Partnerstwa Wschodniego z UE nastawiona jest Rosja. Prezydent Władimir Putin forsuje bowiem własny projekt integracji byłych republik ZSRS. Z powstałej w 2009 r. Unii Celnej Rosji, Białorusi i Kazachstanu ma powstać Unia Euroazjatycka (w skrócie zwana EwrAzES), coś na kształt Unii Europejskiej, obejmującej – w miarę możliwości – wszystkie, poza Litwą, Łotwą i Estonią, byłe republiki radzieckie. W zamyśle ma to być bardzo duża terytorialnie i silna gospodarczo struktura, z którą – tak jak z równoprawnym partnerem – liczyłyby się i Unia Europejska, i Stany Zjednoczone, i Chiny, i inne państwa świata.
Oczywiście nie można jednocześnie być członkiem Unii Celnej czy EwrAzES i być stowarzyszonym z UE. To wykluczone, bo nie da się jednocześnie integrować z Unią Europejską i Rosją, Białorusią oraz Kazachstanem. Nie da się przyjmować sprzecznych ze sobą reguł i postanowień. To już wyjaśnili unijni urzędnicy i dyplomaci. Trzeba wybrać – jedno albo drugie.
Zamiar utworzenia Unii Euroazjatyckiej został ogłoszony w grudniu 2010 r. na spotkaniu przywódców Rosji, Białorusi i Kazachstanu w Moskwie. Kiedy unia ta faktycznie powstanie – trudno powiedzieć, na razie budowana jest Wspólna Przestrzeń Gospodarcza. Przyszłe struktury EwrAzES są też nieznane. Pojawiły się co prawda propozycje stworzenia wspólnego parlamentu, ale na przykład politycy kazachscy już wspomnieli, że wymagałoby to zmiany w konstytucji tego kraju i przeprowadzenia ogólnonarodowego referendum, co jest skomplikowane i wymaga czasu. Z kolei prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko negatywnie odniósł się do idei wspólnej waluty, choć od lat dyskutuje z Rosjanami kwestię jednolitego pieniądza dla Związku Białorusi i Rosji.
Na razie poszerza się Unia Celna. Oprócz trzech państw założycieli ma już kandydatów do wstąpienia. Kirgistan oświadczył, że ma zamiar wejść do unii już w kwietniu 2011 r., a formalny wniosek złożył w maju 2013 r.; Armenia zgłosiła podobną chęć 20 października. Nie bardzo wiadomo, co może się stać z pozostałymi chętnymi: Syrią (to raczej propagandowy krok władz w Damaszku) oraz samozwańczymi i uznawanymi tylko przez nieliczne kraje Abchazją oraz Osetią Południową, a także nieuznawanym przez nikogo Naddniestrzem. To, że EwrAzES będzie budowana mimo wszelkich, pojawiających się problemów i mimo świadomości, co się stało z jej poprzednikiem – Wspólnotą Niepodległych Państw – jest przesądzone, bo to polityczny projekt numer jeden Władimira Putina; rosyjski przywódca widzi w nim szansę na odbudowę pozycji swego kraju. (…)
Inaczej niż w przypadku Armenii Rosja nie ma dobrej „marchewki” dla pozostałych, chcących zbliżenia z UE krajów Partnerstwa Wschodniego. Tak naprawdę może posługiwać się przede wszystkim groźbami. Ukrainie Moskwa grozi więc zakręceniem kurka z gazem, co – zwłaszcza w zimie – mogłoby być bardzo trudne dla tamtejszej gospodarki. Kijów jest w stanie dać sobie radę przez jakiś czas. Co jednak, gdy będzie chodzić o wielomiesięczne restrykcje? Ponadto zaś przyjęcie warunków rosyjskich na skutek gróźb stawiałoby Ukraińców w bardzo niekorzystnej sytuacji. W Unii Celnej i przyszłym EwrAzES byliby słabym partnerem. Bardzo słabym.
Niedawne, nieoczekiwane spotkanie Janukowycza z Putinem raczej nie doprowadziło do porozumienia, choć oficjalnie żadnych informacji o tych rozmowach nie podano.
I niewiele pomaga zachęta w postaci obietnicy obniżenia cen gazu. Jak pokazuje przykład Białorusi, ceny gazu i ropy nawet dla przyjaciół i sojuszników nie pozostają niezmienne. Ukraińcy mogą się poważnie obawiać, że Rosja zechce wykorzystać swe narzędzie nacisku, jakim jest gaz (i ropa) także w ramach przyszłej Unii Euroazjatyckiej. (...)