Po kontynencie przewalają się hordy barbarzyńców, nad którymi nikt nie ma kontroli, władza zwierzchnia jest iluzoryczna, w istocie każdy z większych magnatów realizuje swoje interesy, nikt nie broni interesu ogółu, zaś „złota wolność” dziś nazywana wartościami europejskimi czy – jak kto woli – poprawnością polityczną, blokuje racjonalną ocenę sytuacji, nie mówiąc już o koniecznych reformach.
A przecież nie trzeba być wizjonerem, żeby wiedzieć, że wyspa dobrobytu może przetrwać jedynie jako twierdza. Próba podzielenia się bogactwami, wypracowanymi całymi pokoleniami, przez zaproszenie do siebie tych biednych i głodnych może spowodować jedynie to, że wszyscy będą biedni. Naturalnie ci, którzy przeżyją. W dodatku ci „biedni i głodni” nie są w znacznej większości kandydatami na Europejczyków lub choćby wydajnych pracowników. I jeśli nawet przepaść kulturową w parę pokoleń być może udałoby się zasypać, to pozostaje religia – islam. Wykorzenieni obywatele nie mają pojęcia, z kim mają do czynienia.
W społeczeństwo singli wlewa się rzeka ludzi wspólnotowych, w których przekonanie o własnej wyższości zderza się z realiami, a przy okazji natrafia na bezideowe otoczenie. Pogarda rodzi gniew i wściekłość. W dodatku gospodarze okazują się słabi. Nawet testowanie ich zamachami terrorystycznymi nie skłania elit do zmiany strategii. I cóż z tego, że broni się Hiszpania, że Włosi zawracają statki przemytników i „obrońców praw człowieka”, a szlak bałkański stanął po przekupieniu Turcji. Pani Merkel otwiera legalną drogę dla napływu rodzin tych setek tysięcy Syryjczyków, którzy już w Niemczech są. Ile przyjedzie w kolejnej fali? Milion? I nie chodzi o to, że w tym milionie znajdzie się 1 proc. terrorystów. Każda grupa powiększa stopień zagrożenia.
Finalne możliwości są przecież dwie: albo kalifat Europa, w którym ateistów się unicestwi, a biali chrześcijanie będą obywatelami drugiej kategorii, albo wojna religijna o nieprawdopodobnej skali. Czas, aby zahamować nawałę pokojowo, a potem zacząć deportować przybyszów, właśnie się kończy. „Festung Europa” nie powstanie. Co najwyżej jej rolę odgrywać będzie musiało nasze Trójmorze.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.