• Marcin WolskiAutor:Marcin Wolski

Karczma zajezdna

Dodano: 
Rzym, Włochy
Rzym, Włochy Źródło: PAP/EPA / ANGELO CARCONI
To określenie XVIII-wiecznej Polski dziś pasuje najlepiej do zjednoczonej (rzekomo) Europy.

Po kontynencie przewalają się hordy barbarzyńców, nad którymi nikt nie ma kontroli, władza zwierzchnia jest iluzoryczna, w istocie każdy z większych magnatów realizuje swoje interesy, nikt nie broni interesu ogółu, zaś „złota wolność” dziś nazywana wartościami europejskimi czy – jak kto woli – poprawnością polityczną, blokuje racjonalną ocenę sytuacji, nie mówiąc już o koniecznych reformach.

A przecież nie trzeba być wizjonerem, żeby wiedzieć, że wyspa dobrobytu może przetrwać jedynie jako twierdza. Próba podzielenia się bogactwami, wypracowanymi całymi pokoleniami, przez zaproszenie do siebie tych biednych i głodnych może spowodować jedynie to, że wszyscy będą biedni. Naturalnie ci, którzy przeżyją. W dodatku ci „biedni i głodni” nie są w znacznej większości kandydatami na Europejczyków lub choćby wydajnych pracowników. I jeśli nawet przepaść kulturową w parę pokoleń być może udałoby się zasypać, to pozostaje religia – islam. Wykorzenieni obywatele nie mają pojęcia, z kim mają do czynienia.

W społeczeństwo singli wlewa się rzeka ludzi wspólnotowych, w których przekonanie o własnej wyższości zderza się z realiami, a przy okazji natrafia na bezideowe otoczenie. Pogarda rodzi gniew i wściekłość. W dodatku gospodarze okazują się słabi. Nawet testowanie ich zamachami terrorystycznymi nie skłania elit do zmiany strategii. I cóż z tego, że broni się Hiszpania, że Włosi zawracają statki przemytników i „obrońców praw człowieka”, a szlak bałkański stanął po przekupieniu Turcji. Pani Merkel otwiera legalną drogę dla napływu rodzin tych setek tysięcy Syryjczyków, którzy już w Niemczech są. Ile przyjedzie w kolejnej fali? Milion? I nie chodzi o to, że w tym milionie znajdzie się 1 proc. terrorystów. Każda grupa powiększa stopień zagrożenia.

Finalne możliwości są przecież dwie: albo kalifat Europa, w którym ateistów się unicestwi, a biali chrześcijanie będą obywatelami drugiej kategorii, albo wojna religijna o nieprawdopodobnej skali. Czas, aby zahamować nawałę pokojowo, a potem zacząć deportować przybyszów, właśnie się kończy. „Festung Europa” nie powstanie. Co najwyżej jej rolę odgrywać będzie musiało nasze Trójmorze.

Artykuł został opublikowany w 36/2017 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także