"To Polska jest piratem powietrznym"
  • Maciej PieczyńskiAutor:Maciej Pieczyński

"To Polska jest piratem powietrznym"

Dodano: 
Flaga Rosji na wieżowcu "Złota 44"
Flaga Rosji na wieżowcu "Złota 44" Źródło:YouTube
JAK NAS PISZĄ NA WSCHODZIE | „Polscy panowie powinni być konsekwentni i trenować pamięć” – twierdzi Dmitrij Rogozin. Szef Roskosmosu porównuje porwanie samolotu przez Mińsk do, jego zdaniem, podobnych działań Warszawy z 2017 r.

Premier Mateusz Morawiecki zaproponował, by w odpowiedzi na dokonany przez służby Łukaszenki akt terroryzmu państwowego, zakazać samolotom białoruskich linii przelotu nad państwami Unii Europejskiej. Do sprawy odniósł się na kanale Telegram Dmitrij Rogozin. „Polska i Rumunia od dawna zajmują się piractwem powietrznym. Inaczej nie da się nazwać ich niebezpiecznych i bezprawnych działań” – stwierdził. Chodzi o sytuację z 2017 r. Wtedy to Rogozin leciał samolotem pasażerskim linii S7 do Kiszyniowa na zaproszenie prezydenta Mołdawii. Polska i Rumunia nie wpuściły samolotu w swoją przestrzeń powietrzną, konieczne było więc lądowanie w Mińsku. „I to w sytuacji, gdy władze państw, przez które prowadziła trasa lotu, zostały poprzez kanały dyplomatyczne poinformowane o wizycie delegacji rządowej z Rosji” – pisze Rogozin.

Trzy lata wcześniej doszło do podobnej sytuacji. Rogozin leciał do Kiszyniowa przez Turcję, ponieważ Polska i Ukraina odmówiły przelotu nad swoim terytorium. A wszystko dlatego, że szef Roskosmosu został objęty sankcjami personalnymi w związku z aneksją Krymu (do której sam Rogozin publicznie nawoływał). Władze Rumunii i Bułgarii próbowały doprowadzić do przymusowego lądowania samolotu na ich terenie, żeby aresztować polityka. „Tak więc polscy panowie powinni być konsekwentni i trenować pamięć. Zamach na bezpieczeństwo rosyjskiego wicepremiera i członków rządowej delegacji uważają za normę, ordynarne naruszenie zasad bezpieczeństwa lotniczego ich nie oburza, ale kiedy złapali ich agenta, to nagle cały kurnik młodych natowców się rozgdakał” – komentuje Rogozin. Tym samym w jednym rzędzie stawia niewpuszczenie w przestrzeń powietrzną (bo tylko to „ma na sumieniu” Polska) polityka, nawołującego do agresji na obce państwo, i zatrzymanie aktywisty, koordynującego pokojowe protesty swoich rodaków przeciwko fałszerstwom wyborczym. Jak zawsze okazuje się, że winny jest Zachód.

Czytaj też:
"Polska nie chce umierać za Ukrainę"
Czytaj też:
"Polsce grozi nowy rozbiór"

Źródło: DoRzeczy
Czytaj także