Rower zamiast do łóżka: niewydolność serca można leczyć
  • Katarzyna PinkoszAutor:Katarzyna Pinkosz

Rower zamiast do łóżka: niewydolność serca można leczyć

Dodano: 
Niewydolność serca
Niewydolność serca Źródło: Fotolia
Z dr. n. med. Pawłem Balsamem, kardiologiem, rozmawia Katarzyna Pinkosz

Jak to się dzieje, że serce przestaje być wydolne?

Zaczynamy odczuwać duszność podczas wysiłku, szybko się męczymy. Początkowo te objawy pojawiają się tylko po większym wysiłku fizycznym, potem po coraz mniejszym. Niewydolność serca (NS) jest efektem chorób serca, np. zawału serca, zapalenia mięśnia sercowego, arytmii, wad zastawkowych. NS w Polsce dotyka coraz większej liczby osób. Już dziś szacuje się, że ma ją od ok. 700 tys. do nawet miliona osób. Spodziewamy się, że w ciągu najbliższych 10 lat ta liczba wzrośnie o ok. 25 proc.

Powód?

Żyjemy coraz dłużej, dożywamy do czasu, gdy ryzyko zawału serca jest podwyższone. Zawały są dziś w Polsce dobrze leczone, ale niestety później może rozwinąć się niewydolność serca.

Zwykle to objawy duszności skłaniają do zgłoszenia się do lekarza. Do tej pory pacjent bez problemu wchodził na drugie, trzecie piętro, a teraz już przy wejściu na pierwsze robi mu się duszno. Musi się zatrzymać, nabrać powietrza, chwilę odetchnąć i dopiero później wchodzi wyżej.

Powodem takiej zadyszki nie jest po prostu wiek? Jesteśmy coraz starsi, więc jest nam coraz trudniej wejść na drugie piętro? Albo po prostu mniej się ruszamy i to jest efekt?

Oczywiście, wraz z wiekiem nasza wydolność fizyczna spada – o kilka procent rocznie. Żeby się przekonać, czy powodem takich objawów jest niewydolność serca, należy zbadać pacjenta i wykonać badanie echokardiograficzne serca. Rzeczywiście, duszność może występować także u osoby niewytrenowanej, starszej – jednak wówczas zmiany dokonują się stopniowo, a nie nagle. Duszność może być też spowodowana chorobami płuc, takimi jak przewlekła obturacyjna choroba płuc, astma. Badanie echokardiograficzne pozwala w prosty sposób to rozpoznać.

Niewydolność serca zdarza się też u osób młodych?

Tak. Zawały serca zdarzają się już u czterdziestolatków, a nawet u trzydziestolatków. Młode osoby mogą mieć też niewydolność serca z powodu arytmii i infekcji (zapalenie mięśnia sercowego). Zwłaszcza ta druga sytuacja zdarza się ostatnio coraz częściej.

Po grypie czy zwykłej infekcji można zachorować na serce?

Niestety tak. Coraz częściej chodzimy do pracy, mając infekcję górnych dróg oddechowych – zamiast zostać w domu i odpocząć w łóżku. Aktywność fizyczna powoduje, że serce zaczyna bić szybciej i mocniej, jest więc narażone na mikrouszkodzenia. Jeśli na to nakłada się infekcja, wirus może wniknąć do wnętrza kardiomiocytów, czyli komórek mięśnia sercowego, spowodować proces zapalny i uszkodzenie mięśnia sercowego. Młoda osoba, do tej pory zdrowa, aktywna fizycznie, nagle ma duszność po wejściu na pierwsze piętro. Może pojawić się nawet konieczność wykonania przeszczepienia serca.

Wspomniał pan, że w Polsce jest 700 tys. osób z niewydolnością serca. Tymczasem o zawałach mówi się dużo, a o niewydolności serca nawet nie wszyscy słyszeli.

Niewydolność serca powoduje dwa razy większą śmiertelność niż rak piersi i podobną jak rak jelita grubego. W ciągu 5 lat od rozpoznania śmiertelność w niewydolności serca wynosi ok. 50 proc. Mówimy więc o chorobie, która przynosi większe żniwo niż choroby nowotworowe! A nie jest tak „popularna” to znaczy to pojęcie nie jest tak znane jak choroby nowotworowe.

Chorzy często muszą być hospitalizowani z powodu zaostrzeń. Pacjent był w stanie przejść 300 m bez duszności, a nagle, np. po przebytej infekcji, jego stan tak się pogorszył, że ma duszność nawet w spoczynku. To najbardziej zaawansowana forma niewydolności serca.

Można serce wzmocnić? Jak leczy się jego niewydolność?

Mówią o tym wytyczne Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego, zaadoptowanie przez Polskie Towarzystwo Kardiologiczne. Te zalecenia powstały na podstawie dużych badań klinicznych, które pokazały, jakie rozwiązania przynoszą korzyści dla pacjentów. Mamy dwie podstawowe, a zarazem równoległe ścieżki leczenia. Pierwsza to farmakoterapia; druga – zabiegi na sercu, urządzenia wszczepialne, a w najbardziej zaawansowanej niewydolności serca: przeszczep serca lub wszczepienie pomp serca, które zastępują serce pacjentom oczekującym na przeszczep.

Podstawa leczenia to jednak farmakoterapia. Niestety, w Polsce jest duży problem z dostępnością do najnowszej terapii. To znaczy: lek można kupić, ale nie ma refundacji, a dla pacjenta terapia to ogromny koszt: miesięczne leczenie to ok. 600 zł. A jest to terapia, która znacznie zmniejsza objawy i wydłuża życie.

Czym nowa terapia różni się od tych, które są refundowane?

Pojawiła się w 2016 roku; w porównaniu do dotychczasowego „złotego standardu” (który był standardem od 15-20 lat), powoduje spadek śmiertelności ogólnej o 16 proc. Gdy porównano te terapie, to po 3 latach obserwacji okazało się, że zmarło o 16 proc. mniej pacjentów, którzy przyjmowali nowy lek. Poza tym ci chorzy dużo lepiej funkcjonowali, duszność pojawiała się u nich np. nie po przejściu 200 metrów (jak to było na początku badania), tylko 400 metrów. Pacjenci byli też rzadziej hospitalizowani z powodu zaostrzenia niewydolności serca. Późniejsze analizy kosztowe wykazały, że nowa terapia nie tylko poprawia życie, ale jeszcze jest w rezultacie tańsza, gdyż pacjent trafiał znacznie rzadziej do szpitala z powodu zaostrzenia. Tak więc dla NFZ (płatnika) de facto koszty są niższe.

Niewydolność serca jest chorobą postępującą, z biegiem czasu następuje przebudowa mięśnia sercowego. Następuje progresja choroby i pogorszenie wydolności fizycznej. Dzięki skutecznej terapii farmakologicznej możemy ten proces znacznie opóźnić.

Pacjenci są w stanie skorzystać z tej terapii przy takich kosztach?

Kilkuset pacjentów w Polsce stosuje tę terapię, sam mam pod opieką ok. 20 takich chorych. W przypadku części z nich na leczenie zbierała się rodzina: córka, syn, wnuczka. Efekty są znakomite. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, co widzę u swoich pacjentów, jak poprawia się ich wydolność. Mam np. pod opieką chorego, który jest po ciężkim zawale serca. Serce miał już na tyle niewydolne, że nie mógł wejść na pierwsze piętro, w zasadzie tylko leżał. Rodzina stwierdziła, że sypialnię trzeba będzie przenieść mu na parter. Zaczął stosować tę terapię, a dziś bez problemu wchodzi na pierwsze piętro, przysłał mi nawet zdjęcia, jak jeździ na rowerze! Stan pacjentów na takim leczeniu bardzo się poprawia, ich wydolność wzrasta o kilkadziesiąt procent. Niestety, nie wszyscy mogą je stosować z powodu wysokich kosztów.

Ministerstwo Zdrowia i Polskie Towarzystwo Kardiologiczne zapowiada, że wkrótce wejdzie program KONS – koordynowanej opieki nad pacjentami z niewydolnością serca. Widzi pan potrzebę takiego programu?

Ogromną. W niewydolności serca opieka koordynowana jest niezbędna, podobnie jak dobra farmakoterapia oraz rehabilitacja. Na razie wchodzi w życie program pilotażowy. Mam nadzieję, że program się powiedzie, cieszę się też, że nasz ośrodek (Klinika Kardiologii WUM) bierze w nim udział. Na razie w programie pilotażowym jest jednak tylko 5 ośrodków, a my mówimy 700 tysiącach pacjentów z NS w Polsce.


Serca Polaków

  • Co 2. Polak po 65 r.ż. choruje na niewydolność serca
  • Co 4. chory z NS umiera w ciągu roku
  • Co 2. pacjent nie przeżywa 5 lat
  • Co roku 60 tys. Polaków umiera z powodu NS
Cały wywiad opublikowany jest w 42/2018 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także