"Przyznaję: nie miałem pojęcia, gdzie jest Stara Błotnica, ale teraz - dzięki ministrowi Dworczykowi - już wiem. W czasie środowo - czwartkowego zamieszania, system przydzielił mi właśnie ten punkt szczepień, ponad 90 km od domu, ale co tam - przejechałbym nawet 1090" – zaczął swój wpis na Facebooku lider Polski 2050.
Hołownia zapewnił, że zanim ruszył na szczepienie, upewnił się dzwoniąc w piątek na infolinię, czy w przypadku jego rezygnacji ze szczepienia w wyznaczonym terminie, jego szczepionka przypadnie jakiemuś seniorowi. "Usłyszałem, że to tak nie działa, że albo przyjadę, albo będzie wolny termin i ryzyko zmarnowania dawki" – przekazał były kandydat na prezydenta.
Na szczepienie udał się więc w Wielką Sobotę. Jak podkreślił, przed przychodnią w Starej Błotnicy spotkał samych warszawiaków, " też z tego czwartkowego rozdania".
W dalszej części swojego wpisu, Hołownia poinformował, że otrzymał szczepionkę Pfizera i zapewnił, że nie pozwolono mu wybrać, "której sieci miałby być HOTspotem". "Ula [żona Hołowni - przyp. red.], w wojsku, dostała parę dni temu Astrę Zenecę, doba objawów grypowych, ale już jest z górki" – napisał.
"Trochę wstyd. Trochę lipa"
W zwiazku z informacją o przyjęciu szczepionki, na Hołownię spadał fala krytyki. "Trochę wstyd. Trochę lipa. Ludzie czekają od kilku miesięcy, a celebryta wykorzystuje błąd pisowskiego systemu. To będzie Pana Madera, Panie Szymonie" – skomentował poseł Lewicy Tomasz Trela.
Z kolei Daniel Liszkiewicz z TVP przypomniał wypowiedź Hołowni z 4 stycznia tego roku: "Jestem w ostatniej grupie, więc będę musiał na swoją kolej trochę poczekać. W czasie pandemii liczy się każde życie. Jest stara zasada, że najpierw ratujemy ratownika".
"Tyle się napowiadał, a do szczepionki wystartował jak Petru na Maderę" – skomentował Liszkiewicz.
"Czy Szymon Hołownia miał prawo się zaszczepić? Tak. Czy złamał prawo? Nie. Ale jeśli mówi o bałaganie i nieudolności rządu oraz wskazuje, że inni pilniej potrzebują szczepionki, warto byłoby pokazać, że to nie tylko słowa, lecz także czyny. Albo się zaszczepić i nic nie mówić" – napisał dziennikarz Patryk Słowik. "Niektórzy piszą, że gdyby pan Hołownia się nie zaszczepił, to dawka by się zmarnowała. Patrząc stricte politycznie (bo mówimy o polityku): pan Hołownia szczepił się w punkcie na wsi. Jestem przekonany, że dało się na tej lub sąsiedniej wsi znaleźć osobę 60+ z odległym terminem" – dodał.
Czytaj też:
Hołownia: Dymisja ministra Dworczyka to za mało
Sprawę skomentował też Witold Zembaczyński z Nowoczesnej. "Ewidentnie dwuznaczna sytuacja" – ocenił poseł.
"44-letni Hołownia dostał 'dyplom dzielnego pacjenta', bo zaszczepił się Pfizerem dzięki pisowskiemu bajzlowi. Gdy z propozycji WUM skorzystała kiedyś Janda, mocno krytykował rzekomo PRL-owski styl wpychania się poza kolejnością. Teraz nasz dzielny pacjent nie widzi już problemu" – napisał z kolei Przemysław Szubartowicz.
Czytaj też:
Rząd w ogniu krytyki. "Nieudacznicy znowu nie dali rady!"Czytaj też:
Zamieszanie wokół szczepień. Zatrzymana rejestracja, anulowane terminy