We wtorek przed południem rozpoczął się atak nielegalnych imigrantów na polską granicę w okolicy Kuźnicy Białostockiej. Funkcjonariusze zostali obrzuceni kamieniami i granatami hukowymi, które agresywnym cudzoziemcom dostarczyli Białorusini. Atak trwał prawie cztery godziny i został odparty przez polskie służby. 12 naszych funkcjonariuszy zostało rannych.
Wieczorem Stanisław Żaryn, rzecznik ministra-koordynatora służb specjalnych zamieścił w mediach społecznościowych wpis, z którego wynikało, że na miejscu zamieszek znaleźli się białoruscy funkcjonariusze. "Zachowywali się jakby zabezpieczali dowody w śledztwie" – napisał Żaryn dodając, że strona polska spodziewa się wykorzystania wtorkowych zajść przeciwko naszym żołnierzom i strażnikom granicznym.
Mińsk oskarża Polskę
Przypuszczenia polskich służb okazały się trafne. W środę Białoruski Komitet Śledczy, jak donosi tamtejsza agencja państwowa, wszczął postępowanie przeciwko polskim funkcjonariuszom. Białorusini zarzucają Polsce popełnienie "zbrodni przeciwko ludzkości". Na miejscu zajść od wtorku pracują białoruscy śledczy, którzy zbierają dowody na rzekome przestępstwa polskich żołnierzy, strażników granicznych i policjantów. Zabezpieczane są m.in. ślady substancji "toksycznych i drażniących".
Zgodnie z białoruską definicją, zbrodnia przeciw ludzkości to m.in. tortury bądź akty okrucieństwa związane z przynależnością rasową, narodową, etniczną bądź poglądami politycznymi i wyznawaną religią. Za jej popełnienie grozi kara śmierci.
Czytaj też:
Kryzys na granicy. Suski o posłach opozycji: Troszczą się tak naprawdę o napastnikówCzytaj też:
Dziennikarze oskarżyli żołnierzy o przemoc. MON wydało oświadczenie