Separatyści na wschodzie Ukrainy oskarżają Kijów o intensywny ostrzał miejscowości położonych po ich stronie linii konfliktu. Ukraiński rząd zaprzecza tym doniesieniom.
Jak niedawno donosiło CNN, amerykański wywiad ostrzega przed możliwością przeprowadzenia przez Rosję prowokacji mającej dać jej pretekst do zaatakowania Ukrainy. W analizach specjalistów coraz częściej pojawiają się prognozy, że do takiej akcji mogą zostać zaangażowani prorosyjscy separatyści.
Ukraina w kleszczach
Jak podkreślił gen. Roman Polko w rozmowie z Wirtualną Polską, Ukraina została okrążona przez Rosję. To z kolei "daje Putinowi efekt zaskoczenia".
– To on decyduje o czasie i kierunkach zbrojnej interwencji. Poza odcinkiem granicy Ukrainy z Polską, Słowacją, Rumunią i Mołdawią jest wszędzie. Jest obecny na Morzu Czarnym, w Donbasie, na Białorusi. A dodatkowo odciąga uwagę państw NATO na Morzu Bałtyckim i Północnym – stwierdził był dowódca GROM i dodał, że możliwe jest powtórzenie wariantu z Gruzji z 2008 roku.
– Obecny sposób działania Putina jest podobny do 2008 roku. Rosja prowokuje, kłamie i buduje piątą kolumnę - separatystów. 150 tysięcy żołnierzy zgromadzonych przy granicy z Ukrainą jest po to, by ją szantażować. Putin będzie chciał Kijów zaskoczyć. Już podjął takie próby: a to przez rzekome wycofanie wojsk, a to przez zbrojne manewry. Chce znaleźć słaby punkt – wyjaśnił.
Wojskowy podkreśla, że Rosja będzie cały czas prowokowała Ukrainę i czekała aż władze w Kijowie popełnią błąd.
– Może to zrobić przy użyciu separatystów i obarczać winą Kijów, albo jak w przypadku Gruzji - odpowiedzieć na nerwowy ruch ze strony ukraińskich władz. Prowokacja to obecnie największy oręż Putina – wyjaśnił.
Czytaj też:
"Zachód za późno się zorientował". Gen. Polko: Rosyjska mentalność jest innaCzytaj też:
Gen. Polko: Putin rozumie tylko język czynów