„Stało się to możliwe dzięki niezłomności ukraińskiego narodu, braku przygotowanych rezerw Rosjan, demoralizacji okupacyjnych wojsk i wycofaniu się jednostek tzw. Ługańskiej i Donieckiej Republiki Ludowej” – czytamy w komunikacie opublikowanym na Facebooku.
W tym samym poście napisano, że część bojowników z separatystycznych republik z Donbasu zaczęła opuszczać jednostki rosyjskiej armii i wracają do domów.
Front charkowski
Mimo intensywnych ataków od pierwszego dnia wojny Charków wciąż pozostaje pod kontrolą sił ukraińskich. W środę w Charkowie wylądował rosyjski desant i zaatakował szpital wojskowy. Ostatecznie Ukraińcy wyparli napastników. Charków jest intensywnie ostrzeliwany przez artylerię, przy czym bomby uderzają nie tylko w cele militarne i strategiczne, ale również w cywilne. – Jesteśmy odcięci od świata i potrzeba nam niemal wszystkiego. Banki nie pracują, więc ludzie nie mają dostępu do pieniędzy. Jedzenie też do miasta nie może dojechać, ponieważ jest zbyt niebezpiecznie – powiedział z Charkowa biskup Paweł Honczaruk.
Jak podkreślił w piątkowej rozmowie z Piotrem Zychowiczem na kanale „Historia realna” ekspert ds. wojskowości Jarosław Wolski „Rosjanie nie mają dość sił żeby zająć ani wziąć Charków w pełny pierścień okrążenia. Ukraińcy natomiast robią wypady z miasta, atakując rosyjskie kolumny, które próbują poruszać się wokół miasta”.
Władze miasta Sumy zaapelowały do mieszkańców o pozostanie w domach. Od godz. 5 rano słychać eksplozje w różnych częściach miasta, wydano ostrzeżenie przed walkami ulicznymi – podała w sobotę rano telewizja Ukraina 24.
Czytaj też:
Członek ukraińskiej delegacji zastrzelony. Był podejrzany o zdradęCzytaj też:
Wojna na Ukrainie, sankcje, uchodźcy. Rysunkowe podsumowanie tygodnia DoRzeczy.plCzytaj też:
Ukraina: W okupowanym Chersoniu rozpoczął się wiec przeciwko Rosjanom