Jak donosi Wirtualna Polska, Pałac Prezydencki nie kryje zdenerwowania faktem, że Komisja Europejska nie jest w stanie porozumieć się z rządem ws. noweli ustawy o Sądzie Najwyższym i Krajowego Planu Odbudowy. "Prezydent Andrzej Duda także nie ukrywa irytacji. Nie zamierza jednak dłużej wspierać rządu w staraniach o miliardy z unijnej kasy ani angażować się w spór z unijnymi instytucjami" – podaje WP.
– Prezydent przygotował projekt ustawy, który kilka miesięcy temu został zaakceptowany przez szefową Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen. To była ręka wyciągnięta do obu stron sporu i zielone światło dla KPO. Dziś niech rząd sam to załatwia z Komisją – mówi portalowi osoba z otoczenia Andrzeja Dudy. Podobne stanowisko ma prezentować sam prezydent.
Oburzenie wypowiedzią von der Leyen
W wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej" von der Leyen oceniła, że nowa ustawa o Sądzie Najwyższym, która weszła w życie w połowie lipca, nie gwarantuje sędziom możliwości kwestionowania statusu innych sędziów bez ryzyka, że zostaną pociągnięci do odpowiedzialności dyscyplinarnej.
– Tę kwestię należy rozwiązać, aby spełnić warunki przyznania pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy i umożliwić Komisji uruchomienie pierwszej płatności – podkreśliła. I dodała, że Polska musi również w pełni zastosować się do postanowienia Trybunału Sprawiedliwości, co jeszcze nie nastąpiło.
To budzi oburzenie na Krakowskim Przedmieściu. – Doszło do zatwierdzenia KPO, chociaż dokładnie było wiadomo, jaka propozycja była wtedy procedowana w Sejmie. Właściwie w takim kształcie te przepisy zostały uchwalone – powiedział na antenie Polsat News prezydencka minister Małgorzata Paprocka.
Andrzej Duda nie pomoże PiS?
"Urzędnicy Kancelarii Prezydenta nie kryją rozgoryczenia i irytacji postawą Komisji Europejskiej. Zwłaszcza, że po czerwcowym spotkaniu z Ursulą von der Leyen prezydent Duda nie ukrywał zadowolenia" – opisuje WP. Jednocześnie serwis wskazuje, że Prawo i Sprawiedliwość nie zamierza wycofywać się z podjętej już noweli.
Wobec tego otoczenie prezydenta mówi "dość". – Zrobiliśmy, co mogliśmy. Na stole był projekt, który zyskał akceptację szefowej Komisji Europejskiej. Droga do porozumienia była otwarta. A co się stało potem, to już sprawa rządu. I niech rząd sobie z tym radzi – zaznacza informator.
Co więcej, Pałac Prezydencki miał być również zirytowany tempem i przebiegiem negocjacji ws. tzw. kamieni milowych zapisanych w KPO.
Czytaj też:
Znów zamieszanie wokół słów Ursuli von der Leyen. Rzecznik rządu uspokaja