W rozmowie z amerykańskim "The New York Times" kanclerz Niemiec Olaf Scholz tłumaczy dlaczego Berlin nie odpowiada na wszystkie żądania Kijowa.
Scholz: Przywództwo nie oznacza, że robisz to, o co proszą cię ludzie
Jak relacjonuje dziennikarka "NYT" Katrin Bennhold, kanclerz w wywiadzie dla amerykańskiej gazety zapewnia, że Niemcy wspierają Ukrainę. – Robimy to w taki sposób, który nie doprowadzi do eskalacji, w wyniku której doszłoby do wojny między Rosją a NATO, bo to byłaby katastrofa – tłumaczy Scholz.
Kiedy padają jednak pytania o żądania Kijowa ws. dostaw broni, polityk tłumacz, że Niemcy starają się zachować właściwie w obliczu "bardzo niebezpiecznej wojny".
– Przywództwo nie oznacza, że robisz to, o co proszą cię ludzie – mówił Scholz. – Przywództwo polega na podejmowaniu właściwych decyzji i byciu silnym. I to właśnie robię – dodał kanclerz.
– Współpracujemy i robimy to wspólnie z naszymi sojusznikami, nigdy nie robimy czegoś sami (...) Tak reagujemy na tę bardzo niebezpieczną wojnę – podkreślił polityk.
Dostawy broni z Niemiec
Kwestia zakresu dostaw broni z Niemiec jest jednym z bardziej kontrowersyjnych aspektów pomocy Zachodu dla Ukrainy. W połowie lipca rząd w Berlinie opublikował pełną listę systemów uzbrojenia i sprzętu wojskowego dostarczonego Ukrainie od początku rosyjskiej inwazji. Ukraińskie źródła rządowe wskazują jednak, że Berlin nie wywiązał się ze wszystkich obietnic.
W ubiegłym tygodniu w wywiadzie dla radia Deutschlandfunk kanclerz Scholz twierdził natomiast, że Niemcy są obecnie jednym z najważniejszych dostawców broni na Ukrainę. Mówił w tym kontekście, że w postaci samobieżnej haubicoarmaty 2000, Berlin dostarczył jeden z najnowocześniejszych sprzętów, jaki został dotychczas użyty w walce z Rosją. – To właśnie dostarczona przez nas broń zmieniła sytuację i umożliwiła obecne sukcesy, które odnosi Ukraina – powiedział Scholz.
Czytaj też:
Ostre starcie w Bundestagu. CDU wezwała rząd Scholza do pomocy Ukrainie