Damian Cygan: Czy słowa Jarosław Kaczyńskiego o kobietach i "dawaniu w szyję" będą się za nim ciągnęły już do końca kampanii wyborczej?
Andrzej Anusz: Myślę, że w krótkoterminowym okresie ta wypowiedź nie wywoła tąpnięcia PiS w sondażach. Natomiast te słowa mają bardzo duży potencjał do tego, żeby mogły żyć własnym życiem i zafunkcjonować na dłużej w przestrzeni publicznej.
Kaczyńskiemu zarzuca się, że ws. dzietności nie zwrócił uwagi np. na problem braku mieszkań. Akurat o tym, że program "Mieszkanie plus" się nie udał, prezes PiS mówi chyba na każdym spotkaniu.
Tak, ale jest pewien problem z tymi spotkaniami. One mają charakter przede wszystkim motywacyjny dla działaczy i sympatyków PiS, którzy potem będą pewnie prowadzić kampanię w terenie.
Mam poczucie, że w pewnych momentach prezes Kaczyński się zapomina – wychodzi z roli lidera ugrupowania, który niesie ogólny przekaz do wszystkich i zaczyna używać skrótów myślowych, jakby rozmawiał z ludźmi z partii, których zna od wielu lat. Dlatego PiS musi dopracować formułę tych spotkań, bo jeśli tego nie zmieni, to takie problemy mogą się powtarzać w przyszłości.
Na spotkaniu w Olsztynie Kaczyński powiedział, że prezes NBP Adam Glapiński "nieco się mylił" i był "zbyt optymistyczny" ws. inflacji. To duża zmiana, bo dotychczas z PiS szedł przekaz, że wzrost cen to wina przede wszystkim czynników zewnętrznych, w tym wojny na Ukrainie.
Moim zdaniem ta wypowiedź wpisuje się w przygotowanie narracji o tym, że sytuacja gospodarcza będzie dużo trudniejsza niż rząd przewidywał jeszcze miesiąc czy dwa miesiące temu. To jest również przygotowanie gruntu do rozmów z Komisją Europejską i pewnego nowego otwarcia.
Rządzący będą tłumaczyć pójście na ustępstwa z Brukselą złą sytuacja gospodarczą Polski?
Sądzę, że pierwszy i najważniejszy dziś temat dla rządu to węgiel i zapewnienie ciepła. Wydaje się, że ten problem zostanie rozwiązany i zejdzie nieco na drugi plan, a wróci sprawa pieniędzy z KPO. Może być tak, że politycy PiS będą mówić: "Trzymamy się zasad, jesteśmy moralnymi zwycięzcami, ale sytuacja jest tak poważna, że w imię pragmatyzmu politycznego musimy spróbować nowego otwarcia w relacjach z UE".
Czy można się spodziewać, że środki z KPO zostaną odmrożone jeszcze przed wyborami?
Jeśli doszłoby do pewnego przełamania, a myślę, że z polskiej strony będzie kilka takich ruchów, to rządowi będzie zależało na deklaracji ze strony Brukseli o tym, że środki z KPO dotrą do Polski jeszcze przed wyborami. Taka wiążąca deklaracja byłaby bardzo dobrą informacją dla polskiej gospodarki, bo wtedy m.in. złotówka się umocni. Nastąpi też kilka innych, pozytywnych elementów, które rząd będzie chciał wykorzystać.
Niektórzy politycy Zjednoczonej Prawicy mówią, że już nie liczą na te pieniądze, natomiast ja myślę, że prezes Kaczyński i premier Morawiecki jeszcze spróbują wykonać ostatnią szarżę polityczną w sprawie KPO, żeby to pomogło przy wyborach.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.