Błaha z pozoru wpadka Krzysztofa Daukszewicza, którą on sam skwitował od razu dosadnym „pie....nąłem głupotę”, spowodowała na lewicowo-liberalnych salonach nienotowany dotąd zamęt. Oto dwa autorytety tego środowiska ogłosiły się ofiarami siebie nawzajem. Piotr Jacoń, którego autorytet wynika z tego, że jest dziennikarzem wiodącego medium anty-PiS, TVN24, a w dodatku ojcem transpłciowego dziecka i szermierzem ruchu LGBT, oskarża Daukszewicza o przysporzenie jemu i jego transrodzinie nieopisanych cierpień transfobiczną zniewagą, której się tamten był dopuścił, pytając na antenie „jakiej jest dzisiaj płci”. Daukszewicz z kolei, autorytet z racji licznych szyderczych i obelżywych uwag na temat PiS, które napisał, zaśpiewał i wygłosił w ostatnich latach, oskarża Jaconia, że napuścił na niego pełnych nienawiści fanatyków, których zmasowany hejt zniszczył jego karierę i życie rodzinne – a co więcej, dla własnej korzyści zaszkodził świętej sprawie walki z PiS, przedstawiając jako zbrodnię transfobii słowa, które były przecież tylko pomyłką (Daukszewicz chciał zakpić nie z Jaconia, choć tak wyszło, tylko z Kaczyńskiego. A cóż może być bardziej politycznie poprawne niż uderzenie Kaczyńskiego?).
Każde z tych oskarżeń, gdyby skierowane zostało przeciwko komuś spoza grona autorytetów lewicowo-liberalnej bańki, miałoby w niej moc niszczącą, wykluczającą i degradującą wskazanego sprawcę do kategorii „żadnych tam rozmów, dialogów chrześcijańskich, faszystom trzeba przyp…dolić!”. Ale tu oto skierowane zostały przeciwko sobie przez świątków obdarzonych podobnym immunitetem. Jak ocenić, co jest zbrodnią większą: „transfobia” czy „pisizm”? Dla zarządu kontrolowanej przez Amerykanów TVN, jak można się domyślać, zmuszonego kierować się promowanymi przez administracje Bidena ideologicznymi obsesjami „woke”, oraz dla lewicowych aktywistek pokroju Magdaleny Środy czy Renaty Kim nie ulegało kwestii, że wykluczeniu powinien podlegać Daukszewicz. Dla kierujących się moralnym imperatywem „obrony demokracji” kolegów Daukszewicza z programu i komentatorów w rodzaju Tomasz Lisa – że to szkodzący tej obronie Jacoń powinien zostać surowo pouczony, co wolno wojewodzie. Jedne autorytety liberalne lewicy stanęły za pierwszym, inne za drugim, większość zapomniała języka w gębie, nie potrafiąc wybrnąć z dysonansu poznawczego.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.