Premier Rosji przerywa milczenie w sprawie puczu Prigożyna

Premier Rosji przerywa milczenie w sprawie puczu Prigożyna

Dodano: 
Michaił Miszustin, premier Rosji
Michaił Miszustin, premier Rosji Źródło: Wikimedia Commons
Premier Rosji Michaił Miszustin pochwalił postawę swoich ministrów w czasie próby zbrojnego buntu zainicjowanego przez Jewgienija Prigożyna.

– W tych dniach kraj stanął przed kolejnym wyzwaniem – powiedział Miszustin w pierwszym komentarzu poświęconym ostatnim wydarzeniom w Rosji. Jego zdaniem rebelia wszczęta przez Prigożyna i najemników z Grupy Wagnera była "próbą destabilizacji sytuacji wewnętrznej" w kraju.

– Członkowie rządu byli w swoich miejscach pracy i działali zgodnie z wytycznymi prezydenta w płynny, skoordynowany sposób, utrzymując stabilność sytuacji na wszystkich poziomach, aby zapobiec jej eskalacji i chronić obywateli przed wszelkimi możliwymi zagrożeniami, które mogły się pojawić – oświadczył rosyjski premier.

Podkreślił, że "w tych warunkach najważniejsze jest zapewnienie suwerenności i niepodległości naszego kraju" oraz "bezpieczeństwo i dobrobyt obywateli".

Miszustin: Cała machina Zachodu skierowana jest przeciwko Rosji

– Dlatego szczególnie ważna jest konsolidacja całego społeczeństwa. Musimy działać razem i zachować jedność wszystkich sił, skupiając się wokół prezydenta, podejmując wspólnie przemyślane decyzje, aby skutecznie realizować stawiane nam zadania – przekonywał Miszustin.

Według niego Rosja przeżywa dziś ważny okres w swojej historii. – Praktycznie cała machina militarna, gospodarcza, informacyjna Zachodu jest skierowana przeciwko nam. W rzeczywistości toczy się walka o prawo do wyboru własnej drogi, opartej na interesach narodowych dla dobra naszego kraju – powiedział.

Bunt Grupy Wagnera. Dlaczego Prigożyn się cofnął?

Po ostrzelaniu przez Siły Zbrojne Rosji obozu Grupy Wagnera jej szef Jewgienij Prigożyn wszczął w piątek bunt i ogłosił "marsz na Moskwę", po czym następnego dnia wydał rozkaz do odwrotu, uzasadniając swoją decyzję koniecznością niedopuszczenia do "przelania rosyjskiej krwi".

Do ugody miał się przyczynić dyktator Białorusi Aleksandr Łukaszenka, który działając w porozumieniu z rosyjski prezydentem Władimirem Putinem, przedstawił propozycję deeskalacji napięcia i opcję gwarancji dla oddziałów Wagnera.

Do chwili rozkazu o powrocie do baz najemnicy bez przeszkód zbliżyli się do Moskwy na dystans ok. 200 km, nie napotykając większego oporu ze strony regularnej armii i sił bezpieczeństwa.

Putin w wystąpieniu skierowanym do narodu nazwał Prigożyna "zdrajcą" i porównał jego działania do "ciosu w plecy", podobnego do tego, jaki otrzymał carat w 1917 r.

Liczebność sił, którymi dysponował Prigożyn, szacuje się na 25 tys. ludzi. Kolumny zmierzające do Moskwy liczyły jednak maksymalnie 4 tys. W czasie buntu wagnerowcy zestrzelili kilka samolotów armii rosyjskiej i zabili kilkunastu żołnierzy FR.

OSW: Pucz osłabił Putina

Ośrodek Studiów Wschodnich ocenia, że wstrzymanie przez Prigożyna marszu na Moskwę oraz przyjęcie niekorzystnych dla niego gwarancji bezpieczeństwa nie można uznać za sukces Kremla.

"Pozycja prezydenta Putina, który jeszcze kilka godzin wcześniej deklarował, że władze obronią kraj przed wewnętrzną zdradą, a uczestnicy buntu poniosą niechybną karę, uległa znaczącej erozji" – czytamy w raporcie OSW.

W sobotę rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow przekazał, że wszczęta przez FSB sprawa karna przeciwko Prigożynowi zostanie umorzona pod warunkiem, że szef wagnerowców wyjedzie na Białoruś. Pieskow zapowiedział także, że najemnicy biorący udział w buncie nie zostaną pociągnięci do odpowiedzialności karnej z powodu ich "zasług na froncie" na Ukrainie.

Czytaj też:
Bunt Grupy Wagnera. Kreml nie dotrzymał obietnicy ws. Prigożyna
Czytaj też:
Ukraina nie wykorzystała buntu Prigożyna. Amerykańska prasa ujawnia dlaczego

Źródło: Interfax / Moscow Times / OSW
Czytaj także